środa, 18 lipca 2012

"jakie ma pucułki!!!! na piersi jest??"

NIE!!!!!! NIE JEST!!!!

Przez całą ciążę myślałam o tym, jak to będzie karmić piersią. Bałam się że dziecko nie będzie potrafiło jeść z piersi, ogólnie czarne filmy, ale nastawiałam się, że będę matką karmiącą.

Zaraz po porodzie, gdy przyłożyli mi Mateusza do piersi mój wygłodniały syn tak rewelacyjnie się do niej przyssał, że cały personel był w szoku!
No i tak przez pierwsze doby problemu z karmieniem nie było. Jadł, spał 3 godziny, budził się, pierś...i tak w kółko! jak w zegarku chodziliśmy.
Wróciliśmy do domu i zaczęły się problemy... problemy z pokarmem którego zaczęło brakować. Na tle nerwowym gdzieś zaczął zanikać, syn się nie najadał, zaczęło się dokarmianie...
Dodatkowo moje pocięte kroczę strasznie się paprało, zagoić się nie chciało, nie mogłam karmić na siedząco, na leżąco nie umiałam...
Po dwóch tygodniach przeszłam na karmienie mieszane - w dzień butla, w nocy pierś. Nie trwało to długo...karmiłam piersią równy miesiąc!
Jedna pani neontolog , jak się dowiedziała, że nie karmię to myślałam, że jej mózg wybuchnie z nerwów, tak parował...nagonka straszna jest na karmienie piersią w naszym kraju. Kurde, nie oczekiwałam słów "dobrze robisz, nie karm piersią", ale żeby od razu dawać mi do zrozumienia, że jestem złą matką bo moje dziecko nie jest na piersi??? Ludzie, trochę zrozumienia... nie wszystkie kobiety są w stanie karmić tyle czasu, niektóre może nawet tego nie chcą. No i to, że nie chcą, nie robi z nich złych matek!
To samo było z położnymi w szpitalu... jak kobieta, która ledwo co urodziła pierwsze dziecko ma umieć przystawić dziecko do piersi??chyba one są tam po to, aby nas uczyć, pokazać, a nie wydzierać się i krytykować. Oczywiście nie wszystkie są takie, ale ja trafiłam na taką jedną...niestety.

Ja tę całą nagonkę miałam gdzieś, choć przyznam, że czułam się przez chwilę tą złą/gorszą matką...ale odkąd odstawiłam Mateusza od piersi poczułam się jakbym zrzuciła ze swoich pleców 100 kg!!
Niby jak się dziecko miało najadać moim pokarmem, jak z nerwów nic prawie nie jadłam, dodatkowo stres, słaba psychika, zero radości z karmienia, bo dupa bolała i sutki.
Powiedziałam po prostu "dość"! Nie będę męczyć siebie i dziecka... nie żałuję swojej decyzji...

W tym miejscu chciałabym pozdrowić wszystkie mamy karmiące dzieci dłużej niż 6 miesięcy...szacunek dla Was drogie Panie :)

2 komentarze:

  1. Przeczytałam to z lekkim usmieche bo ja jestem traktowana jako wyrodna matka, bo karmiłam (i to ściaganym pokarmem z butli) 3 tygodnie. Z własnej woli w dużej mierze :) Tak mi z tym dobrze! Ale Ciii, bo usłyszą inne mamy ;) Pozdrawiam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. :):) No to widzę, że mamy podobne podejście do tych spraw. no, ale tak jak piszesz...lepiej się nie wychylać, bo nas zlinczują :)

    OdpowiedzUsuń