środa, 31 grudnia 2014

Szczęśliwego!

No i kończy się 2014 rok.
Czy był udany?? Mimo wzlotów, upadków, problemów zawodowych, zdrowotnych, potyczek w sądzie i prokuraturze, śmiało mogę napisać, że nasz rok był bardzo udany! Ten rok stał się wyjątkowy 19 lutego, kiedy to pojawił się na świecie Michał  :) a potem w dniu 1 września kiedy Mati stał się przedszkolakiem :) i tyle w temacie :)

Macie jakieś plany na dzisiejszy wieczór?
Ja spędzam Sylwestra z moimi przyjaciółmi w postaci tabletek i syropów. Od wczoraj jestem na antybiotykach, bo mam zapalenie krtani i zatok. Łeb od tych zatok mi po prostu pęka. Nie słyszę własnych myśli - okropność.
Posiedzimy pewnie z dziećmi do 22 i położymy ich spać, aby nie obudzili się na fajerwerki. No nie mam siły siedzieć z Matim do północy, aby zobaczył świecidełka na niebie! Wczoraj zasnęłam o 20:20, choroba mnie wykańcza. Całe szczęście, że chłopcy już lepiej się czują.

Ciekawa jestem co przyniesie rok 2015.
Na pewno kolejne sprawy w sądzie, kolejne niezapomniane występy w przedszkolu, kolejne urodziny...mężowi stuknie 30stka, a Michał za półtora miesiąca skończy rok, także dużo przed nami :)
Już nie mogę się doczekać!

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU KOCHANI!!


poniedziałek, 29 grudnia 2014

Ludzie! RATUNKU!!!

Ludzie, ratujcie mnie!!! weźcie mnie stąd, weźcie mnie od lodówki!!!
W koło same poświąteczne "resztki". Pierniki, ciasta, bigosy, srosy i inne pierdosy.

NIE CHCE JUŻ! za każdym razem, gdy otwieram lodówkę, to płaczę, bo przecież ileż można jeść??? noo ile??? no, ale z drugiej strony szkoda, aby się zmarnowało. I człowiek boryka się z tymi myślami, waha się przy tej lodówce, a i tak ostatecznie zje, bo przecież nie wyrzuci!
Nie wiem, czy przytyłam i nie chce wiedzieć, ale fakt jest niezaprzeczalny, że czuję się ciężko!
Wyglądam jakbym zaszłam w ciążę.......... spożywczą :P
I co roku obiecuje sobie, że za rok będzie inaczej, że bez objadania, że bez łakomstwa....z resztą co ja Wam piszę, pewnie znacie to bardzo dobrze :)

Jak Święta? A no super!
Zacząć trzeba od tego, że były to pierwsze Święta odkąd jest na czworo <3<3<3 więc sam ten fakt czynił te Święta wyjątkowymi :)
Wigilia w tym roku spędzona u moich rodziców. Było bardzo sympatycznie. Przed rozpoczęciem kolacji Wigilijnej powiedzieliśmy Matiemu, że jak wszystko ładnie zje, to przyleci Mikołaj. Tym oto sposobem, nasze dziecko zjadło nieokreślone ilości jedzenia. Wyglądał jakby nie jadł z kilka dni :)
Po jedzeniu, zabrałam go na górę, aby wypatrywać przez okno Mikołaja. W tym czasie, cała rodzina wystawiła prezenty pod choinkę. Po wszystkim mój tata zadzwonił dzwonkiem i grubym głosem powiedział: "Ho, ho, ho czy są tu grzeczne dzieci?"
Mati, aż zamarł! Szybko ruszył na dół, ale Mikołaja już nie było :(
Nie ważne było, czy zostawił prezenty. Najważniejsze było, gdzie poszedł Mikołaj, jak zmieścił się przez w szparę w oknie i, że on się "nie bojał Mikołaja".
Potem już był szał prezentów. Oczywiście numerem 1 były puzzle :)

 Chwilę po godzinie 20 wróciliśmy do domu.
Zanim wyszliśmy do moich rodziców, była szybka akcja położenia prezentów pod naszą choinkę. O matko ile się namęczyliśmy....najpierw wyszliśmy wszyscy z domu, a ja udałam, że muszę po coś wrócić, a Mati za mną :) Chyba dopiero za 3 razem się udało, jak powiedziałam, że idę otworzyć okno dla Mikołaja :P
Zachwyt Matiego po powrocie do domu - bezcenny!

Michałek jeszcze nieświadomy, ale jak Mati się cieszył, to i on się cieszył :)

W Pierwszy Dzień Świąt z rana pojechaliśmy do opieki doraźnej no i chłopcy dostali antybiotyk. Michałek na 5 dni, a Mati na 7. Tym oto sposobem utkwiliśmy w domu do Sylwestra! I tak siedzimy, nudzimy się, bawimy, kaszlemy, pociągamy nosem i bierzemy leki :)
Wczoraj tylko na moment wyszłam z Matim na spacer, bo pogoda była śliczna i żal mi było siedzieć w domu.

I tak oto minęły nam Święta! jak dla mnie było wyjątkowo, bo pierwszy raz spędziliśmy te dni rodzinnie u siebie w domu, bez rozjazdów, pędzenia gdzieś i nocowania poza domem.

Zdjęć mam bardzo mało, bo po prostu nie mam czym ich robić :( nie mamy aparatu więc cykam, albo telefonem, albo kamerą, ale ona jest ciągle rozładowana :P

Nasza "pikna" choinka :)

Mam swój samochód, ale wolę brata...

...I ciągle się o niego kłócimy

A jak wkurzymy mamę, to zamyka nas w łóżeczku :D

Mati w swoim żywiole

Aż jedna fotka z Wigilii


A na zakończenie zdjęcie ze Świąt w 2011 roku. Mateuszek miał wtedy 3 miesiące. Wszyscy byliśmy przerażeni tym, co będzie z jego rączką. Tamte Święta, w porównaniu do tegorocznych, były dla mnie tragiczne...uśmiechałam się, bo wypadało. Jedyny plus to taki, że mało wtedy jadłam :)

Pultasek :)



wtorek, 23 grudnia 2014

Taka anegdotka...

Mateusz wchodzi do pokoju, aby obudzić Michała z drzemki:
"Wstawaj mała dupo!!!!!!!!!!!!!"


I tym oto miłym akcentem, chciałabym wszystkim, którzy wiernie odwiedzają mojego bloga, wszystkim "Splociakom" i ich dzielnym rodzicom życzyć wesołych, spokojnych, ZDROWYCH i bezdeszczowych :) Świąt Bożego Narodzenia!





PS: No i ogromu prezentów pod choinką!!! :)

niedziela, 21 grudnia 2014

Ho, Ho, Ho...

Czujecie zbliżające się Święta?
Ja nie! W tym roku już całkowicie nic nie czuje. Jeszcze wczoraj wieczorem przeszła u nas BURZA (??!?!??!). Znając życie śnieg spadnie na Wielkanoc :) No cóż...Cytując klasyka: "Sorry, taki mamy klimat" :)

Troszkę mnie nie było w blogowym świecie.
12 grudnia ukończyłam kurs "Rachunkowość w podmiotach gospodarczych z zastosowaniem komputera" :D (tak, chwalę się :D)
Od 15 grudnia w końcu zaczęłam porządki dla Jezusa. Nawet okna umyłam! I się właśnie wtedy przeziębiłam. Rozłożyło mnie dość poważnie, dzieci się chyba ode mnie pozarażały - chyba, bo jeszcze nie byłam u lekarza, wybieram się jutro...no i tyle u nas :) Po prostu BOSKO!

W między czasie trzeba było odbębnić spotkanie Wigilijne w przedszkolu, wspólne tańce, zabawy.
Ubrać choinkę trzeba było też, bo Mateusz marudził....ubierając ją klęłam pod nosem, bo po prostu nie lubię tego robić, ale jego reakcja po powrocie do domu - bezcenna :)

No i pojawił się odwieczny problem prezentów pod choinkę. O ile Miśkowi jeszcze obojętnie co dostanie, to Mati ma już swoje wymogi i wymysły.
Oczywiście temat główny prezentów Zygzak Mcqueen...  No i wszystko co chciał, kupili mu dziadkowie, a my zostaliśmy z niczym! No i z racji tego, że mówiąc bardzo delikatnie, wymiotuję już zygzakiem i złomkiem i całą bajkową ekipą, postanowiłam kupić Mateuszowi prezent nie związany z bohaterami tegoż Disney'owskiego szajsu. Kupiłam mu zdalnie sterowany samochód :D bo przecież mamy tak mało tego wszystkiego, mamy tyle miejsca, że taki jeden jeżdżący gdzie popadnie samochód nas nie zbawi :P
Zdecydowałam się na taki:


fot. internet

Wybór nie był przypadkowy. Syn naszych znajomych ma podobny i Mati po prostu był zachwycony. Auto z racji obracanych o 360 stopni przednich kół, nie zatrzymuje się na ścianach, koła się świecą i ogólnie WOW (dla dziecka). Do wyboru są różne wielkości tego auta, ja zdecydowałam się na mniejszy, bo wizja raczkującego Michała i jeżdżącego po chacie auta, którym steruje 3 latek troszkę mnie przeraziła...no a jak to się mówi - mniejsze auto, mniejsze szkody :P

Dla Michałka chcieliśmy kupić pchacz, bo oczywiście ten Matiego jest MATIEGO i o jakimkolwiek dziedziczeniu nie ma mowy. Oczywiście dziadkowie wyszli przed orkiestrę i kupili pierwsi więc my znów zostaliśmy z ręką w nocniku. Kupiłam mu interaktywnego pilota do TV z nadzieją, że zostawi w spokoju normalne piloty :)

Miałam ogromny problem z kupnem prezentu dla mojej prawie 2-letniej chrześnicy. Nie mam córki, nie mam kuzynki, nigdy nie kupowałam prezentów dla dziewczynek i po prostu dopadł mnie totalny brak weny.
W dodatku ona dużo rzeczy już ma, co ograniczało moje pole manewru.
W końcu zdecydowałam się na Misia do wielokrotnego malowania z Fisher Prica:

fot. internet

Oczywiście do zestawu są dołączone mazaki, osobno chyba można dokupić pieczątki i można bazgrać po tym Miśku ile się chce, a potem do pralki i zabawa od nowa.
Na opakowaniu jest napisane, że niby od 3 lat, ale przecież nie musi go od razu malować. Najpierw może się nim bawić bez malowania, spać z nim lub cokolwiek innego, a malować może zacząć później.
Co myślicie? może być?? :)

Mężowi kupiłam maszynkę elektryczną do golenia....a niech ma! :)

A ja czekam na kolejne skarpetki, majtki i może kosmetyki :) Choć może w tym roku mnie Mikołaj zaskoczy? :)
A u Was jak z prezentami? Wszystko już macie? :)

niedziela, 7 grudnia 2014

Mikołajkowo

W tym roku Mikołajki i ogólnie cały okres przedświąteczny, jak dla mnie jest SUPER. Mati już kumaty, wie, że prezenty przynosi Mikołaj, patrzy w niebo, pyta kiedy będzie choinka i śnieg! No rewelacja! Na to czekałam!Jak w piątek popakowałam prezenty i postawiłam im przy łóżku (bo pod poduchę i do buta się nie zmieściły) jak głupia nie mogłam doczekać się rana.
Oczywiście zadowolenie z prezentów było ogromne. Od razu Mateusz rzucił się do rozpakowywania, ale pierwsze o co zapytał, to czy Mikołaj wypił mleko, które mu przed snem zostawiliśmy na parapecie :)
Michał jak to Michał, swoje prezenty olał i od razu ruszył do prezentów Matiego i od rana była kłótnia.
Uwielbiam te ich kłótnie. Mati jest wtedy bardzo sfrustrowany, a Misiek wkurzony i słychać go w całym bloku.

Mikołaj w tym roku przyszedł też do taty. Był niegrzeczny, ale pod poduszką znalazł małe co nieco.
Ja swojego prezentu musiałam szukać po całej chacie. Kolejno wyciągałam z rożnych miejsc karteczki z kolejnymi wskazówkami....zabawę miałam przednią. Swoją drogą, nie spodziewałam się po moim Mikołaju takiej kreatywności :)
Potem pojechaliśmy do moich rodziców na obiad, a tam kolejne prezenty.....
Dzień zleciał całkiem przyjemnie :)

Dziś od rana jestem z chłopakami sama, bo mąż wyjechał na 5 dni, także....byle do 19stej! :)







A na koniec mała zajawka tego, co się u nas dzieje od wczoraj.... ma charakterek ten nasz Misiek :P


poniedziałek, 1 grudnia 2014

Niewychowana matka

Ostatnio moje starsze dziecię poprawia mnie na każdym kroku, poucza i generalnie czuję się jak jakaś małolata, która dopiero uczy się życia.

-Mamo!
-Co?
-Mamo, nie co, tylko słucham!
(jaki wstyd oł szit)

Siedzimy w salonie, nagle słyszymy płacz Miśka. Wbiegam do pokoju i już widzę, że Mati coś przeskrobał.
- Mów szybko co mu zrobiłeś!
- Nie!
- Mów natychmiast!
- A poprosiłaś?


I tym oto sposobem mój 3 letni syn udowodnił mi, że brak mi jakichkolwiek przejawów dobrego wychowania :)

Mimo tego, że jestem tak bardzo niewychowana moje dzieci zechciały ze mną pójść na mecz koszykówki w sobotni, andrzejkowy wieczór.
Mati siedział z tatą i dziadkiem na trybunach...bardzo się ekscytował, momentami próbował powtarzać przyśpiewki, klaskał, krzyczał, nawet chciał gwizdać na palcach :)
Misiek natomiast był atrakcją wieczoru :) Najpierw, równo z początkową syreną opędzlował kaszkę, popił sokiem, a potem już tylko interesował się tym co go otacza. Każdy kto koło nas przechodził zaczepiał go uśmiechami lub zagadywał. Z tym drugim było troszkę gorzej, bo Misiek miał na sobie specjalne wyciszające słuchawki więc nie słyszał nic, oprócz własnych myśli :)Mimo tego bawił się świetnie i było to widać :)







A Wy jak spędziliście Andrzejki??