niedziela, 30 czerwca 2013

Żyjemy...

Ja tylko na moment.
Chcę napisać, że u nas ok. Cały czas jesteśmy na "wakacjach" :) Mamy full zabiegów rehabilitacyjnych.
Już dwa tygodnie za nami. Jeszcze jeden...najgorszy, bo pod jego koniec Matusz będzie miał wstrzykiwany botoks! Dokładnie w piątek!
Jakoś się tu trzymamy. Mati znosi wszystko dzielniej ode mnie. Mnie rozkłada przeziębienie, ale walczę ile mogę!


Trzymajcie za nas kciuki, a szczególnie za Matuszka, aby zabieg poszedł sprawnie i bezboleśnie.

Odezwę się niebawem.

wtorek, 11 czerwca 2013

Wakacje coraz bliżej!

Pierwszy raz nie chcę wakacji!
Pierwszy raz chcę zamknąć oczy i obudzić się we wrześniu.
Przed nami wakacje pod znakiem rehabilitacji, botoksu, podróży do Warszawy... ironizując, mogę je śmiało nazwać wymarzonymi wakacjami.
Przecież każda mama marzy o takich wypasach i atrakcjach!
Pierwszy wyjazd już w niedziele. Biegam, załatwiam skierowania i resztę zaległych spraw. Dodatkowo przeszukuję zimowe kurtki i wszystkie spodnie - może gdzieś uchowały się jakieś zaskórniaki, bo kurcze takie wakacje all inclusive troszkę kosztują :/ :/
Już z nerwów cała chodzę. Stresuje mnie podróż (jadę sama z Matim samochodem...prawie 6 godzin podróży). Stresuje mnie pobyt tam i to, jak Mateusz będzie znosił rehabilitacje. Jak dobrze pójdzie w lipcu będzie miał wstrzykiwany botoks, więc znów trzeba będzie wyruszyć na Warszawę...następnie znów turnus, aby zabieg przyniósł efekty.
Ja od samego pisania mam dość, ale muszę wziąć się w garść. Jak już dożyję tego września, będę pewnie wrakiem człowieka, ale będę szczęśliwa, że to już za nami. Będę miała czyste sumienie, że zrobiłam wszystko co w mojej mocy, aby mu pomóc...

Czas naładować akumulatory, bo od niedzieli zaczynają się nasze wakacje Last Minute.

niedziela, 9 czerwca 2013

Po weekendzie

Pogoda bardzo dopisała.
Prażyliśmy się u dziadków w ogródku.

Pamiętam, jak 10 lat temu, mój siostrzeniec był w wieku Mateusza, nie można było nazwać siedzenia w ogrodzie "odpoczynkiem". To była ciągła gonitwa za tym chodzący diabełkiem. Był strasznie nieposłuszny, niegrzeczny, absorbujący i co tu dużo mówić...męczący.
I nie mówię tego z mojej perspektywy, bo mnie nie męczył! Ja miałam wtedy 17 lat i generalnie uprawiałam totalny tumiwisizm. Nikt mnie nie wrobił i nawet nie próbował wrabiać w żadne niańczenie, opiekowanie się, a tym bardziej uganianie za tym ... "słodkim" blondynkiem z odstającymi uszkami.
Mówię to z perspektywy mojej biednej siostry, która, nie mogła nawet spokojnie napić się kawy.
Cóż, wtedy mi jej nie było szkoda. Myślałam sobie: "zrobiła dziecko - niech za nim biega. Ja się jeszcze w swoim życiu nabiegam." Ot, taka była ze mnie niewdzięczna siostra!
Teraz, z upływem lat, gdy mam własne dziecko, strasznie jej współczuję (lepiej późno niż wcale!).
Przyznam szczerze, że obawiałam się powtórki z rozrywki, ale Mateusz okazał się totalnym przeciwieństwem Grześka. Nie wiem, czy to kwestia charakteru, czy wychowania, ale lżej mi z tym, że mój syn taki nie jest (jak na razie :))

Generalnie Mateuszowi nie potrzeba wiele do szczęścia. Najpierw jeździł samochodzikiem, potem popluskał się w basenie, po czym przez 30 minut wysypywał i zbierał klamerki. Po obiedzie znów pojeździł samochodzikiem, biegał w koło domu jak szalony, robił slalomy między choinkami, wyciągnął dziadka na mały spacer po posesji, a matka?? Matka w tym czasie jarała sadełko :):)

Oby więcej takich weekendów...czego również Wam życzę :)


środa, 5 czerwca 2013

Mały gaduła

Już parę miesięcy temu zauważyłam, że dziecko bardzo mi się rozgadało.
Powtarza wiele pojedynczych słów, także trzeba uważać co się przy nim mówi :)
Ostatnio upodobał sobie uwielbiane przeze mnie pytanie: "cio to??". jak tylko zobaczy coś nowego, coś zaskakującego, intensywnie kolorowego bądź głośnego, od razu pyta co to jest. Ja oczywiście odpowiadam, ale on dalej, nieustannie przez kolejnych parę minut wypytuje cio to i cio to.

Jak kładę go spać, zawsze mówię  dobranoc. Jakie ogarnęło mnie zdziwienie, gdy kilka dni temu odpowiedział mi "na noć" :) Mówi "na noć" mi, mówi "na noć" tatusiowi i misiowi z którym śpi.
Wczoraj z pośpiechu zapomniałam się pożegnać, zamknęłam drzwi od pokoju i nagle słyszę krzyk: NAAAAAAAAAAA NOĆĆĆĆĆĆĆĆ!!!!!!! No cóż - mój błąd! Zapomniałam, więc się upomniał. Wróciłam, pogłaskałam, dałam buzi, powiedziałam wyczekiwane dobranoc i Mati mógł iść spokojnie spać.

Również wczoraj padło z jego ust pierwsze "zdanie".
Zapytałam go grzecznie "pokaż co tam masz synku", a on mi ślicznie odpowiedział "plosie baldzio mamo". Stanęłam jak wryta. Oczywiście próbowałam od niego wyciągnąć to jeszcze raz, ale powtarzał już tylko "baldzio".

Cóż teraz się tym jaram, a za parę miesięcy będę pewnie chciała żeby choć na chwilę się uciszył :):):)


Jeśli chodzi o "Erbowe" sprawy. 17 czerwca jedziemy na dwa tyg turnusu rehabilitacyjnego do Warszawy. Już się boję! Pewnie będzie jeden wielki płacz i histeria podczas ćwiczeń. No, ale musimy jechać. Zamiast się prażyć na słońcu i moczyć tyłki w morzu, będziemy gnić na oddziale...
Nic tylko się pochlastać :):)