poniedziałek, 23 maja 2016

Erbowe wieści

Tak, wiem...miałam pisać, miałam się odzywać...
Nie mam kiedy. Doba jest za krótka, po prostu.

Dobre wieści są takie, że u nas wszystko jest SUPER :)
Czas leci nieubłaganie. Ja się nie starzeję, a dzieci kurcze rosną jak na drożdżach :D:D

Michał ma 2 lata i 3 miesiące. Gada jak najęty. Dogadać się z nim można bez problemu. Jest duży jak na swój wiek, bo ma 98 cm...przy 105 cm Matiego wyglądają jakby była między nimi różnica roku, a nie 2 i pół :)

Mati ma 4 lata i 8 miesięcy. Dalej jego ulubionym zajęciem jest układanie puzzli, a ulubioną zabawką Zygzak McQueen :)
Do hobby dorzuciliśmy jeszcze jazdę na rowerze i grę w chińczyka.

Dzisiejszy wpis będzie poświęcony Mateuszowi i jego rączce. Dawno nic nie pisałam o porażeniu i o tym jak nam się z nim żyje :)

Zaczynając od początku....ostatni raz na rehabilitacji byliśmy w listopadzie 2014 roku. Półtora roku nie chodzimy do specjalistów tylko rehabilitujemy się w domu w formie zabawy, chodzimy na basen, a największą rehabilitację, Mati przechodzi na placu zabaw.
Dlaczego nie chodzimy na rehabilitację??? Z braku czasu i chyba siły. Nie mam siły znów "walczyć" z młodym. Pewnie na dwóch pierwszych zajęciach byłoby ok, a potem zaczęłyby się wymówki i fochy.
Również nie chodzimy na galwanizację, ani elektrostymulację. Ostatnie tego typu zabiegi mieliśmy chyba z 2 lata temu, jak nie później. Cały czas planuję go zapisać, ale jak widać, z marnym skutkiem. Z drugiej strony, czy jest sens pakowania w niego prądów? Uważam, że w tym wieku, gdzie ruchy zaczynają być coraz bardziej świadome i dziecko ma świadomość ruchowo - mięśniową największy nacisk powinno się kłaść na ćwiczenia czynne.

Obecnie jego plecy wyglądają tak:

Nie ma zbyt widocznej różnicy między łopatkami. W stanie "spoczynku" łopatka prawie nie odstaje. Widoczny garb nie jest przypadkowy...niestety porykami się z garbem piersiowym.

Przód:



Niestety nie udało mi się go namówić, aby całkowicie wyprostował ręce, dlatego muszę dopisać, bo tego nie widać...nie ma różnicy w długości kończyn.
Przy podnoszeniu rąk do góry łopatka nieznacznie uwidacznia się pod pachą, ale znów jest to znikoma różnica.

Supinacja:


Jak widać na załączonym obrazku, coś tam się udaje. Do perfekcji sporo brakuje, ale pracujemy nad tym intensywnie.
Z tego ujęcia widać dokładnie jak przy ruchu supinacji zaczyna wystawać łopatka (dla mnie to w ogóle nie jest problem), noo i ręka w takim ułożeniu dość znacznie traci na grubości. Niestety mięśnie przedramienia są bardzo osłabione i ręka przed samym łokciem jest chudsza. Na pierwszy rzut oka, podczas normalnego funkcjonowania tego nie widać, ale właśnie przy powyższym ruchu różnica jest widoczna.

"Łokieć kelnera":






Jak widać udało się opanować lecący w górę łokieć. Jakiś rok temu, kiedy Mati stał się świadomy ruchowo, zaczęliśmy zabawę w powtarzanie ruchów. Któregoś pięknego dnia powtórzył po mnie pozycję ze zdjęcia. Oczywiście na początku łokcie nie stykały się do końca, jednak z czasem doszliśmy jak dla mnie do "ideału" :)

Ręka podczas biegania się rusza. Może nie tak intensywnie jak zdrowa, ale ważne, że się rusza. Na pewno zwiększyło to komfort biegania i Mati już się nie wywraca.
Jemy ręką porażoną, natomiast rysujemy ręką zdrową...nie wiem, czy to wina porażenia, czy po prostu tego, że Mati jest leworęczny, a ma po kim :)

To tyle z erbowych wieści.
A jak się mają Wasze dzieciaczki???

poniedziałek, 22 lutego 2016

chcecie wiedzieć co u nas???

No nie wiem kiedy to minęło, ale jest luty!
Naprawdę, nie porzuciłam bloga i Was z lenistwa tylko z ogólnego braku czasu i zmęczenia.
Kiedy już chwytałam się laptopa, aby napisać post...to albo budził się Michał, albo internet przestawał działać, albo zadzwonił domofon...no zawsze coś.
Ok, ok...wiem! winny się tłumaczy :P

Okres jesieni przeleciał spokojnie, ponuro i szybko. Całe szczęście obyło się bez chorób.
Niestety nadrobiliśmy zimą :P ale o tym za chwilkę :)

Z początkiem nowego roku postanowiłam wziąć się za siebie i przeszłam na dietę. Wykupiłam dietę na dwa miesiące w serwisie internetowym.
Od razu mówię, że nie chciałam bardzo schudnąć, zależało mi na nauczeniu się zdrowo jeść. Moje nawyki żywieniowe były straszne. Czułam się pełna, miałam wzdęcia, chodziłam ciągle zmęczona.
Po prawie dwóch miesiącach jestem zszokowana efektami. Zrzuciłam jak na razie 5 kg, straciłam chyba z 12 cm w obwodach, a co najważniejsze - JEM ZDROWO.
Przed rozpoczęciem diety wykonałam badania krwi. Hemoglobina wynosiła 12, więc w dole normy, inne parametry też były na granicy lub całkowicie poza nią.
Badania powtórzyłam pod koniec zeszłego tygodnia. Hemoglobina 15(!) i wszystkie parametry w normie!!! Teraz wiem, że warto było. Nie dla wagi, nie dla wyglądu, ale dla zdrowia :)
Oczywiście nie będę kłamać, że moment w którym zmieściłam się w spodnie sprzed ciąży z Matim był bardzo przyjemny :) ale zaczynając moją przygodę z dietą nie o to mi chodziło.

No, a teraz czas wrócić do chorób.
Pod koniec stycznia zachorował Michał...bity tydzień byłam z nim na L4. Zaraz po nim rozchorowałam się ja...kolejny tydzień. Z pracy na szczęście mnie nie wyrzucili, ale już muszę być czujna :) Michała najbardziej męczyła gorączka, a mnie nie dość, że gorączka to okropny kaszel. Były momenty, że myślałam, że umieram. Serio! dawno mnie tak nie poskładało.
Mati na szczęście się trzyma. Ma lekki katar, ale ładnie smarka (w końcu!!) więc nic mu nie spływa do gardła.

W ubiegły weekend przeszliśmy jelitówkę. Najpierw Michał - jeden raz zwymiotował. Potem Mati - trzy wymioty w nocy, a po nich rozchorowałam się ja....to była jednym słowem MASAKRA!
Skończyło się tak jak zawsze, czyli wizytą na oddziale ratunkowym :)

Nie chce już zimy! te ostatnie choróbska wykończyły mnie psychicznie. Jak to mówią - byle do wiosny!

PS: Też nie lubicie zimy, jak ja??






niedziela, 21 lutego 2016

Puk, puk...jest tu ktoś???

Zostałam wywołana do tablicy przez wiele osób.
Dostałam ochrzan, więc kajam się i przepraszam.
Wróciłam...
Wróciliśmy...
Jutro nowy wpis.

Tymczasem chciałabym Wam przedstawić arcydzieło Matiego pt: "Tata w pracy"






No i teraz zagadka...czym zajmuje się tatuś??? :)