czwartek, 8 sierpnia 2013

Po dlugiej nieobecności...

Witam się!
U nas sporo się działo.
Dosłownie nagle wypadł nam kolejny wyjazd do Warszawy. Zadzwonili, powiedzieli, że jest miejsce i mamy decydować, czy przyjeżdżamy. Oczywiście decyzja była jednogłośna. Zebraliśmy się szybko i już następnego dnia byłam z Matim na turnusie.
Tam czas biegł wolno i nudno. Wszystko przez upał, który nie dawał żyć. Mateusz zrobił się strasznie dziki i niedobry. W sumie mu się nie dziwię...tyle męczarni...dorosły by tego nie zniósł, a co dopiero dziecko.
No, ale już jesteśmy w domu. Najgorsze za nami. Teraz na pewno dłuuuuuuuugo nie wybiorę się na turnus. Chcę odpocząć, pobyć w domu. Chcę, aby Mati "znormalniał", bo jak na razie to tylko był w rozjazdach.

Mam problem, bo przez te wyjazdy strasznie się ze mną zżył. Nie opuszcza mnie na krok. Zniknę na sekundę, już krzyczy za mną.
Dziś poszedł po dwumiesięcznej przerwie do żłobka. O matko...powtórka z września była. Płacz, histeria, wycie. Z bólem serca go zostawiłam. Dziś i jutro odbieram go przed leżakowaniem, ale od poniedziałku już muszę spróbować go zostawić. Mam nadzieję, że szybko się przyzwyczai, bo przecież od września idzie do starszaków!! Tam już nie wypada płakać! :) Tam też nie wypada robić w pieluchę...ale ten temat mam nadzieję szybko dopracujemy. Nie mam siły teraz z nim walczyć. W szpitalu wiadomo, nie było warunków i czasu na wysadzanie i mi się chłopaczysko w tym temacie bardzo cofnął. Trudno! nie mam już parcia. Najwyżej wszyscy będą mówić, że beznadziejna i leniwa ze mnie matka. Niedługo zrobię kolejne podejście.

Zmiany nastąpiły też w moim brzuszku. Dzidzia ma już 4 cm :) jest starsza kilka dni od terminu z miesiączki więc termin z usg mam wyznaczony na 26 luty.
Niestety mam troszkę za nisko łożysko i muszę prowadzić oszczędny tryb życia. Nie mogę dźwigać, za dużo chodzić i baraszkować z mężem :) Lekarz na mnie nakrzyczał, że trochę mnie poniosło z tym wyjazdem na turnus...no, ale co miałam zrobić? Najważniejsze, że nic dzidzi nie jest. Teraz będę o siebie dbała i łożysko pójdzie na pewno w górę :)
Czuję, że to będzie SYN! Mam okropne parcie na musztardę! tak, tak, na musztardę. Jem ją łyżeczką ze słoiczka...tak samo miałam z Matim :) No, ale nie nastawiam się. Na razie mówię do brzuszka bezosobowo...choć w głowie już imiona są wymyślone :)

Poniżej mała fotorelacja z wypadu do Warszawy. Byliśmy w ZOO, ale niestety Mati nie ogarniał w ogóle gdzie jest. Nie interesowały go zwierzęta, a jedynie to, aby matce uciekać gdzie się da. Po 5 minutach wsadziłam go do wózka i cały dzień w nim przesiedział. To samo było gdy zwiedzaliśmy Stolicę. Chciałam jak człowiek, za rączkę z synkiem pochodzić...no, ale NIEEEEEE! Po co? Trzeba matce spierdzielać...no to do wózka i znów parę ładnych godzin w nim spędził. Oczywiście wózek to jego wróg numer jeden ostatnio więc histeria była niemożliwa. Ludzie patrzyli na mnie jak na wyrodną matkę, która dziecko zmusza do siedzenia w wózku, a przecież ten mały niewinny chłopczyk chce spacerować.
Autentycznie chyba kupię sobie te szelki dla dzieci, bo już szału dostaję na spacerach!




3 komentarze:

  1. Boże chyba znów Ci cyki urosły.Tak już ciążowo.
    Bo znów Cię tam elegancko przybyło :D

    Szelki mam gdzieś.Pewnie w piwnicy.
    Chcesz to poszukam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź nic nie mów o cyckach, bo przecież w nic się przez nie nie mieszczę! Katastrofa ;p są jeszcze większe niż z Matim :)
      Ale też mi brzuch już widać. taka mała kuleczka odstaje. Koniecznie trzeba się spotkać i musisz pomacać, aby się zarazić :)

      Kurcze jakbyś znalazła to byłoby super. Sprawdziłabym czy w ogóle zda to u nas egzamin.

      Usuń
    2. poszukam dzisiaj w domu.Jak nie znajde to przejde się do piwnicy ale tam to się dzieje.Wszystko co nieużywane już to wynoszę.To sobie wyobraź.Znaleźć tam coś graniczy z cudem.
      Ale postaram się :P

      Usuń