piątek, 30 listopada 2012

Konsultacja

Kilka dni temu dowiedziałam się, że rozpoczęto zapisy, na konsultację w Warszawie, która ma się odbyć 12 stycznia. Przyjeżdża profesor Bahm z Niemiec. Jest on, zaraz obok profesora Gilberta (u którego byliśmy na konsultacji w marcu tego roku) jednym z nielicznych lekarzy specjalizujących się w porażeniach splotu. Przez moment wahałam się czy jechać. Zadzwoniłam do męża, zapytać się co o tym sądzi. Ten oczywiście zaczął przeliczać wszystko na pieniądze.... że do Warszawy kawał drogi, że sama konsultacja 100 zł kosztuje, a będzie ona trwała pewnie 5 minut. Kurde, jakby miała trwać minutę to, jeśli mam tam pojechać i usłyszeć, że jest dobrze i idziemy w dobrym kierunku, to ja mogę nawet dwie stówy zapłacić! Jestem też przygotowana na to, że wcale nie musimy usłyszeć pozytywów. Profesor może stwierdzić, że postęp jest za mały i może jest potrzebny jakiś mały zabieg aby wzmocnić mięśnie....liczę się z tym...ale i dla tych informacji warto pojechać. Niech nas nakieruje, powie co robimy źle, bo przecież u nas w mieście rehabilitacja jest 100 lat ma murzynami (niestety) i wszyscy uważają, że jest super. A przecież nie jest do końca tak kolorowo. Jest dobrze, ale nie jest perfekcyjnie. Teraz gdy zaczął chodzić widać wiele defektów i ja zrobię wszystko, aby się ich pozbyć.
Uważam, że chociaż raz na rok powinien go taki specjalista zobaczyć.
Dla mnie sprawność Mateusza jest najważniejsza na świecie. Jeśli przez tę konsultację będziemy jeść w styczniu tynk ze ściany - trudno! Dieta się nam przyda :)
Myślę, że mężowi bardziej się nie chce tej całej wyprawy, bo to faktycznie będzie nie lada wyczyn. 600 km w jedną stronę. Konsultacja na godzinę 9.30, więc wyjechać trzeba będzie w nocy. Mati już bardziej kumaty także pewnie w aucie będzie ciągłe marudzenie... no, ale to jest jeden dzień. Damy radę!
Boję się tylko jednego, że pojedziemy tam, a Mati nic nie pokaże, bo będzie stał wryty jak słup, albo, co jest bardziej prawdopodobne, rozryczy się na widok profesora.
Wpadłam na pomysł, że na wszelki wypadek nagram na kamerę jego wyczyny w domu i jak trzeba będzie, puszczę filmik profesorowi. Takie nagranie plus to, co zobaczy na żywo myślę, że da mu pogląd sytuacji. Ha! Główka pracuje :)

Mamy zaraz po nowym roku zadzwonić, dowiedzieć się, czy nie zmieniła się godzina konsultacji i potwierdzić naszą obecność. Niezależnie co by się działo, ja już podjęłam decyzję. Jedziemy! Mąż ma do stycznia czas na oswojenie się z tą informacją :)

2 komentarze:

  1. Gratuluję podjęcia decyzji! Jeżeli lekarz jest naprawde tego wart to się nie ma co zastanawiać :)
    Liczę na to, że usłyszysz same dobre rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. jechać i to koniecznie.My też jeździliśmy z Młodą jak już była bardziej kumata (na kontrolę czy na operacje) i nawet raz "zaszaleliśmy" pociągiem .Teraz jak jest w tym wieku to byłaby frajda ale wtedy ...zima,śnieżyca,bez możliwości zrobienia mleka (w pociągu) ryk,nuda dla dziecka.Ale trzeba było.Jak samochodem (też jakoś zimą czy jesienią) mała szalała w foteliku :/, ja wyłam z bezsilności,znów brak mleka w butli,chrupki,paluszki się znudziły,przystanki co rusz.Koszmar.Ale trzeba było,najlepsi specjaliści więc nic nie było ważniejsze.Kupa kasy szła bo jak nocleg wchodził w gre to już portfel się uszczuplał,jedzenie,picie,paliwo...trudno.

    Jeszcze jedno Ci napiszę.Znajoma z tą samą wadą co u nas ale w o wiele gorszej formie jeździ do Wawy bardzo często do logopedki z Instytutu Matki i Dziecka (gdzie była mała operowana) ta logopedka powiedziała,że u nas logopedzi źle prowadzą jej córkę bo powinna mieć inne ćwiczenia itd.itd. więc WARTOOOO jeździć i sprawdzać.

    A co do nagrywania to oni też tak właśnie robili.Nagrywali mowe małej i pokazywali logopedce bo mała się przy obcej zatykała.Więc pomysł jak najbardziej trafiony :D

    nie ma się co Kasiula zastanawiać.Młody najważniejszy.Żeby później człowiek nie siedział i nie pluł sobie w brodę ,że jednak mógł dla dziecka zrobić coś więcej a z lenistwa czy innych powodów tego nie zrobił.

    OdpowiedzUsuń