środa, 1 stycznia 2014

Witam w Nowym Roku

Wczoraj już nic nie pisałam, bo jakoś czasu nie było.
Oczywiście noc sylwestrową spędziliśmy niezmiennie od trzech lat - w domu, przed tv.

Mieliście kiedyś tak, że gdy wybiła północ, to się smuciliście? Ja miałam tak wczoraj.
Strasznie żałowałam, że rok 2013 się kończy, bo uważam, że był dla nas bardzo dobrym rokiem!
Chodzi mi szczególnie o Mateuszka i jego rączkę. Osiągnęliśmy naprawdę dużą poprawę w sprawności, co bardzo mnie cieszy. Na początku lipca wstrzyknęliśmy mu botoks, co uważam, za dobrą decyzję.
Najlepsze jest to, że ja mam wrażenie jakbyśmy jeszcze wczoraj byli w szpitalu, a to już pół roku minęło od zabiegu!!! Najważniejsze, że na pierwszy rzut oka nie widać jego niepełnosprawności, a do tego dążyłam najbardziej. Oczywiście, jak już pisałam nie raz, jeszcze dużo lat pracy przed nami, ale i tak postęp jaki uzyskaliśmy przez miniony rok uważam za sukces. Co prawda, usłyszeliśmy również, że Mateusz nigdy nie odzyska 100% sprawności ręki, ale ja nawet nie biorę tego pod uwagę. Jak to mówią - dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą, więc takie diagnozy będę brała do siebie dopiero za parę lat!

Dodatkowym plusem minionego roku, jest oczywiście moje zajście w ciążę. Dokładnie 22 czerwca zobaczyłam dwie kreski na teście. Jezu, ile było łez...ze szczęścia, ze strachu (no, bo przecież kolejna ciąża, oznacza kolejny poród!!!).
W 2013 roku rozpoczął się również proces ze szpitalem. Ciekawa jestem w którym roku się zakończy :)

Relacje z mężem też na plus. Generalnie życie z moją Małżowiną, nadaje się na osobnego bloga hehe to znaczy, żeby nie było - kochamy się, nie wyobrażamy sobie życia bez siebie, ale wiadomo, są wzloty i upadki. Porażenie Mateusza wystawiło nasz związek na próbę, której mój mąż na początku nie ogarnął. Jednak teraz wszystko się zmieniło i mam nadzieję, że tak już zostanie.


No cóż. Mamy nowy rok...boję się jak cholera tego 2014! Za dwa miesiące ma przyjść na świat Michał, a ja po prostu sram ze strachu!!! Nie wiem jak to będzie. Chciałabym rodzić naturalnie, ale się boję powtórki z rozrywki więc pozostaje mi cesarka, której też się boję, bo jakby nie patrzeć będzie to dla mnie coś nowego. Dodatkowo, jeszcze nikt nie dał mi gwarancji, że zabieg cesarskiego cięcia zostanie mi bez problemu przeprowadzony. Niby mi przysługuje odgórnie, ale tylko wtedy, gdy dziecko przed porodem będzie ważyło minimum 3700g... i tak mnie zwodzą, a ja już mam dwa razy więcej siwych włosów na głowie.
6 lutego kolejna rozprawa.
Początek tego roku naprawdę jest dla mnie stresujący. Mam jednak nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i w marcu odetchnę z ulgą.

Wszystkim zaglądającym na mojego bloga życzę, aby ten rok był dla Was bardzo szczęśliwy i łaskawy :)


A poniżej rok 2013 w telegraficznym skrócie:

Styczeń
Marzec - z moją chrześnicą Kasią

Kwiecień - Zabrałam Matiego do "źródła" jego istnienia hehe
Maj
Czerwiec

Lipiec - mały wypadek w szpitalu

Lipiec - odpoczynek u dziadków po botoksie. Z kuzynką Marysią.

Sierpień - Mati ze swoją "dziewczyną" Mają


Wrzesień - 2 urodziny Młodego
Listopad - Michał <3
Grudzień - z (już nie taką małą) Kasią :)






 

9 komentarzy:

  1. będzie dobrze ten rok musi być dobry;) Zobaczysz urodzisz szczęśliwie wiem że masz obawy to normalne po tym co przeszłaś ale wiesz według statystyk ty razem musi być dobrze i tego się trzymaj:* ściskam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za słowa otuchy! Staram się myśleć pozytywnie :)

      Usuń
  2. Ja mialam 2 cc. Choc i tak próbowałam rodzic. Corke rodziłam prawie 70 godzin a syna 15 godzin. Cesarka mimo zludzen jest bardzo bolesna. No bo co z tego że nie boli 30 minut skoro później napierdziela 2 miesiace. Mysle że żadna opcja nie jest najlepsza. A u was są znieczulenia ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc na to z perspektywy dziecka, to cesarka jest najlepszym wyjściem. Wolę cierpieć ja przez 2 miesiące, a nawet i dłużej, ale żeby tylko nie cierpiało dziecko, bo Mateusz cierpi do tej pory. No, ale wiadomo, że boję się mimo wszystko.
      Znieczuleń przy porodach naturalnych nie ma. My to 100 lat za murzynami jesteśmy :)
      Kurde, 70 godzin?? Jezusie...dlaczego Cię tyle męczyli??

      Usuń
    2. Dla dziecka lepszy jest naturalny, bo do niego się przygotowuje, cc jest zaskoczeniem, jest wyjęciem na siłę...ALE! nigdy w życiu nie w Waszym przypadku! Naturalny poród? Nigdy bym się nie zgodziła...strach by mnie chyba sparaliżował...

      Usuń
    3. Pisząc, że cc jest najlepsza, chodziło mi tylko i wyłącznie o nasz przypadek.
      Bardzo chciałabym urodzić naturalnie, no ale cóż...życie samo wszystko zweryfikowało.
      Mam tylko nadzieję, że uda mi się załatwić to w ten sposób, że będę mieć skierowanie na cc, ale będę mogła czekać na rozwinięcie się akcji porodowej. Nie chciałabym cc z marszu, umówionej.
      8 stycznia idę do ginekologa i nie wyjdę dopóki nie ustalę konkretów :)

      Usuń
  3. No bo lekarze myśleli że jakiś postęp będzie a tu nic. Owszem miałam skurcze i to zajebiste, ba nawet parte mialam ale rozwarcie tylko 2 cm :(

    OdpowiedzUsuń
  4. 6 lutego rozprawa a my z bablem mamy operacje wiec prosze trzymac kciuki, my tez bedziemy:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. 6 lutego rozprawa a my z bablem mamy operacje wiec prosze trzymac kciuki, my tez bedziemy:-)

    OdpowiedzUsuń