niedziela, 10 listopada 2013

Klockowy szał

Od pewnego czasu, w naszym domu, oprócz różnego rodzaju pojazdów mechanicznych, królują też klocki.
Oczywiście Lego Duplo są na pierwszym miejscu, ale również przypadły mu do gustu klocki drewniane. Poprosiłam, aby takie klocki kupili Matiemu na urodziny moi rodzice.
Powiem Wam, że ciężko było im znaleźć te, jak się okazało, już zapomniane klocki. We wszystkich większych, zabawkowych sklepach w naszym mieście ekspedientki patrzyły na nich jak na dinozaury :)
W końcu trafili do malutkiego, osiedlowego sklepu zabawkowego, a tam, ku ich zaskoczeniu pełny wybór klocków. Małe, średnie, duże....od kolorowych po naturalne. Oczywiście kupili takie i takie :P

Na początku Mateusz oszalał na punkcie klocków kolorowych. Są one zapakowane w wielkie wiaderko, więc największą frajdę sprawiało mu targanie tego wiadra i wysypywanie wszystkich sobie na głowę. Niestety klocki kolorowe są śliskie więc wszystkie wierze i budowle raz, dwa się burzyły.

Kilka dni temu otworzyliśmy klocki naturalne i przyznam, że jestem nimi zachwycona.
Są duże, nielakierowane, co powoduje, że stabilnie się na sobie trzymają. Dodatkowo, są starannie wyszlifowane i nie ma mowy o drzazgach, czego przyznam szczerze, obawiałam się bardzo.
Nie dość, że mamy przy nich mega zabawę, to dodatkowo, Mateusz nieświadomie pięknie ćwiczy na nich rączkę. Układa coraz to wyższe wieże, co prowokuje go do coraz wyższego unoszenia rączki i przede wszystkim, takie klocki uczą precyzji ruchu.

W porównaniu do tych wszystkich grających, piszczących i świecących zabawek, takie klocki mogą wydawać się nudne, ale u nas naprawdę sprawdziły się w 100% i ja jestem jak najbardziej "ZA" takimi  zabawami :)


PS: Przepraszam za jakość zdjęcia...wygląda jakby było robione kalkulatorem, a to tylko mój super "nowy" telefon :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz