czwartek, 19 września 2013

kilka słów co u nas

Dużo się działo przez ostatnie dni. No, ale zacznę od początku...

W piątek Mateusz po powrocie ze żłobka zwymiotował pomidorową. Pomyślałam sobie: "oho! jelitówka"...szybko podałam leki, napił się wody i za godzinę znów zwrócił, po kolejnej godzinie to samo i około 21 zasnął i cisza. Ja spałam oczywiście na baczność, każdy jego ruch powodował u mnie zerwanie na równe nogi i czuwanie z miską.
Rano się obudził, wesoły, radosny, chętny do zabawy i jedzenia...Dla bezpieczeństwa zrobiłam mu dietę bezmleczną tego dnia i naprawdę wszystko było ok.

W niedziele - dzień urodzin Mateuszka, też wszystko było z nim super, dałam mu już normalne śniadanie, pięknie zjadł, wypił kakao, także wiedziałam, że to nie wirus tylko jednorazowa niestrawność. (o urodzinach napiszę w kolejnym poście, bo teraz chcę się skupić na dalszej opowieści).
Wieczorem, gdy poszli już wszyscy goście, położyliśmy młodego i walnęłam się przed tv, aby odpocząć...poczułam nagły ból brzucha i żołądka...tylko się podniosłam i sruuu do ubikacji - wymioty. Myślałam, że przejadłam się słodyczami więc wzięłam nospę, a ona tak rozluźniła zwieracze, że już leciało każdą możliwą dziurą.
I tak całą noc.
Rano, półprzytomna wstałam, przyszykowałam Matiego do żłobka i jak tylko wyszli z mężem, wezwałam pogotowie. Przyjechali bez problemu, zabrali mnie na izbę położniczą, a tam mój lekarz prowadzący postanowił zatrzymać mnie na patologii ciąży.
Myśleli, że to jelitówka, niestety badania to wykluczyły. Musiało coś mi zaszkodzić.
Wyleczyli mnie tam dość szybko, jednak ile ja się strachu najadłam przez nich to głowa mała.
Zaczęło się w pierwszy dzień...skierowali mnie na usg, bo bałam się o dziecko. Tam dowiedziałam się, że moje dziecko ma jasne plamy na serduszku które mogą świadczyć o chorobie genetycznej. Od razu sto pytań do: Czy robiła Pani badania prenatalne z krwi? A dlaczego Pani ich nie zrobiła??"
Kurwa ludzie! Mam 27 lat, przezierność karkowa wyszła ok, nikt mnie na te badania nie skierował więc nie wpadłam na to, że mam je sobie zlecić sama!
Poinformowano mnie, że skoro nie wykonałam prenatalnych z krwi mam 10% szans na to, że te plamy na sercu oznaczają chorobę genetyczną u mojego dziecka...i z taką wiedzą wywalili mnie z gabinetu.
Zaczęłam wyć, histeryzować...nie mogłam się uspokoić. W końcu przyszedł do mnie mój lekarz prowadzący i powiedział, że mam się niczym nie stresować, że jak tylko wyjdę mam przyjść do niego na wizytę.
Tak zrobiłam...właśnie od niego wróciłam.
Wiem już, że ten konował ze szpitala mnie nieźle nastraszył, całkowicie niepotrzebnie! takie plamki na sercu mogą występować do 22 tygodnia ciąży i ma je co 7 zdrowy płód, tylko, że one potem po prostu same znikają. Nie ma w tym nic złego, szczególnie na tym etapie ciąży. No i na pewno nie oznaczają choroby genetycznej. Fakt, jeśli przezierność wyszłaby źle, to można byłoby te dwie rzeczy połączyć, ale skoro w pozostałych kwestiach z dzidzią jest ok, to nie ma powodu do obaw!!!!

Jezu...kamień z serca. Cieszę się, że chodzę do tego lekarza, bo naprawdę potrafi człowiekowi wszystko wytłumaczyć jak krowie na rowie. Uspokoił mnie na tyle, że w ogóle się już tym nie przejmuje. Jednak co swoje wypłakałam w szpitalną poduszkę, nie wspominając o mężu, który również strasznie to przeżył na swój sposób.
Obiecuję sobie, że będę omijała szpital szerokim łukiem...pójdę tam tylko urodzić naszego synka!
Aaa bo właśnie ten konował, nie pytając mnie o zgodę powiedział mi płeć dziecka :) Dziś już na spokojnie zapytałam swojego lekarza i jest to chłopak :) Cieszę się ogromnie!!! choć jeszcze nie nastawiam, bo Mateusz też był dziewczynką do 25 tygodnia ciąży :)

8 komentarzy:

  1. Całe szczęście że już wszystko jest ok. oby już tak było do końca :* trzymaj się kochana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Mam nadzieję, że już do końca ciąży będę mieć spokój :)
      Czego i Tobie życzę :)

      Usuń
  2. Ale wiesz, chłopcu już raczej siusiak nie zniknie :D

    Dobrze, że wszystko dobrze, zdrówka dla Was :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i niech nie znika :D nie mam jakiegoś parcia na dziewczynkę. Po prostu chcę, aby dzidzia była zdrowa.
      Choć mojej kuzynce całą ciążę mówili, że syn, a urodziła się córeczka więc nutka niepewności zostanie na pewno :)

      Usuń
    2. To ja nie chce wiedzieć jaki lekarz mógł coś takiego przeoczyć :D
      Dlatego jestem za usg 3D/4D! :)

      I masz rację, najważniejsze, żeby MACIUŚ był zdrowy haha :D

      Usuń
    3. Na 3D idę za miesiąc, bo połówkowe będę robić :)
      Eeee Maciuś NIE :P Kojarzy mi się z Klanem :D:D

      Usuń
  3. też słyszałam historie,że przez całą ciąże mówiono ,że chłopak a urodziła się dziewczynka bo albo się pępowina tak układała,zawijała albo coś innego.Jaja jak berety !! :P

    A widzisz jakiś czas temu mówiłaś,że czujesz ,że będziesz matką synów :)

    ALEEEEE nic straconego w końcu do trzech razy sztuka :) a nóż się uda :P

    Dobrze,że jednak okazało się,że wszystko ok.Napędziłaś mi stracha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z genami T. nie ma szans na córeczkę...wiedziałam to od razu :)
      Kochana, ja już produkcję zakończę na dwójce. Jak na razie to tą ciążą jakoś nie umiem się delektować, bo ciągle "coś". Poza tym 3 chłopów w domu na bank mnie nieźle wykończy :)
      Dla mnie teraz najważniejsze jest zdrowie maleństwa, bo naprawdę strachu się najadłam.

      Usuń