czwartek, 5 września 2013

Lektura na dziś

Będąc z Matim w ciąży wiele myślałam o tym, jak będzie wyglądało moje macierzyństwo, jakie będzie moje dziecko i jak będzie się układała relacja między nami.

Oczywiście odpowiedzi na te pytanie były proste i oczywiste.
"Będę super mamą, która będzie karmiła piersią ile się da. Nie będziemy mieli problemów z kolkami, bo będę uważała na dietę przez co w mgnieniu oka stanę się niewidzialna. Problem nieprzespanych nocy też nas nie będzie dotyczył, no i oczywiście nasze dziecko nie będzie spało z nami w łóżku!.
Szybko wyrośniemy ze smoczka i z pieluch. Nasz syn będzie grzeczny, nie będzie robił histerii w sklepie lub gdy nie dostanie tego czego chce. Nie będzie agresywny, nie będzie gryzł, będzie chętnie dzielił się zabawkami i generalnie będzie aniołem"

To była moja wizja tego, co mnie czeka po narodzinach naszego cudu świata.
Rzeczywistość jednak okazała się gorsza.

Jak wiadomo z treści bloga, rzeczywistość dała mi po ryju już na samym początku, bo zamiast delektować się dzieckiem i macierzyństwem musiałam biegać po szpitalach i rehabilitacjach.
Przez ogólne rozbicie, poczułam niechęć do karmienia piersią. Odstawiłam Mateusza od cyca po miesiącu, nie dlatego, że musiałam, tylko, że chciałam. Nie lubię tego robić, nie sprawia mi to przyjemności. Nie czuję się przez to gorszą matką i przy kolejnym dziecku, też się do tego zmuszać nie będę. Poczułam kolejne rozczarowanie...bo przecież w moich wizjach karmienie piersią było czymś nadzwyczajnym, a dla mnie takie nie było.
Mati jednak sprawił, że niektóre wyobrażenia z czasów ciąży się spełniły. Nocki zaczął przesypiać, gdy miał 2 miesiące. Kolki miał, ale tylko od 17 do 21 także mogę powiedzieć, że ich w ogóle nie miał, bo nie kojarzą mi się z całonocnym noszeniem, lulaniem i uspakajaniem. Od pierwszego dnia nie akceptował smoczka, zasypiał bez niego i to w dodatku u siebie w łóżeczku. W naszym łóżku spał może z dwa max trzy razy. Tym samym kolejne dwie wizje doczekały mojego spełnienia.

No i w tym momencie kończy się moje podniecenie i zaczyna dramat matki, która nie wie co dalej począć...

To, że dalej robi w pieluchę i na widok nocnika dostaje histerii już zdążyłam zaakceptować. Niestety bicia, gryzienia, awantur w sklepach i rzucania się na podłogę nie potrafię zrozumieć i uważam to za swoją porażkę!
Staram się z tym walczyć, staram się tłumaczyć, niestety bezskutecznie.
Wizja spaceru bez wózka powoduje u mnie palpitację serca. Nawet do głupiego sklepu muszę brać wózek, bo nie potrafię go okiełznać. Nie pójdzie za rękę, nie pójdzie grzecznie przy mnie, tylko ucieknie, wybiegnie na ulice... jak go wezmę na ręce to próbuje mnie bić po twarzy.
Jak mu się coś nie podoba, to rzuca zabawkami lub rzuca się na podłogę i histeryzuje.
No i najgorsze z najgorszych...bije dzieci, a od kilku dni nawet gryzie.

Wczoraj odbierając go ze żłobka, dowiedziałam się, że był bardzo niegrzeczny i, że ugryzł Olę, aż do krwi. Jak zobaczyłam ranę tej dziewczynki to zbladłam. Okropność....mało brakowało i by ją do mięsa użarł. Pech chciał, że zaraz za mną przyszedł tata Oli. Jak dowiedział się, co się stało, zaczęłam go odruchowo przepraszać za Mateusza. Próbowałam nas tłumaczyć, a w sumie chyba siebie, bo to przecież ja czułam to straszne upokorzenie. Niby zrozumiał, niby ok, ale słyszałam w jego głosie złość i frustrację.

Każdego dnia oddając go tam, boję się o to, co się będzie działo.
Dziś jest zebranie. Boję się tam iść. Mam dziwne przeczucia, że ktoś poruszy temat Matiego terrorysty. Są rodzice, którzy przyjmują wszystko na luzie, rozumieją, że to ten wiek, że to bunt dwulatka i awantur nie robią. Ja sama też tak do tego podchodzę, bo przecież nie mogę zapomnieć, że Mateusz też wiele razy przyszedł pogryziony, czy podrapany do domu. Najbardziej boli mnie to, że on nigdy nie gryzł, a teraz jest to jego główna forma ataku.

Panie przyznały, że odkąd wrócił po szpitalnych "wakacjach" nie potrafią nad nim zapanować. Jest agresywny i bardzo atakuje inne dzieci. Znów te dwa fakty zostały ze sobą połączone...rehabilitacja = agresja i przemoc.
Ok, to już dawno ustaliliśmy, ale moje pytanie brzmi jak temu dziecku pomóc? Jak to opanować?
Na początek próbuję nas ratować metodami Super Niani.
Dostałam w prezencie jej książkę: " I ty możesz mieć super dziecko". Myślałam na początku, że posiadanie tego typu lektury jest o kant dupy, bo przecież przeczytam raz i rzucę na półkę. Jednak nie! Wracam do tej książki bardzo często i czytam niektóre rozdziały po kilka razy, aby wszystko zapamiętać, aby wszystko przeanalizować.
Mam zamiar obejrzeć również wszystkie odcinki jej programu. W którymś na pewno znajdzie się dziecko przypominające mi Mateusza.
Jak widać, tonący brzytwy się chwyta.
Spróbuję wszystkiego, bo na obecną chwilę czuję się z tym źle. Czuję, że ponoszę porażkę, że sobie nie radzę. Nie wiem gdzie popełniłam błąd i czy go w ogóle popełniłam? Mam czasami wrażenie, że tutaj widać ewidentnie brak ojcowskiej ręki. Tylko, że nikt tego poza mną nie widzi. Każdy osądza mnie, bo to ze mną dziecko spędza 90% swojego życia.
Jeśli nic nie pomoże, będę zmuszona pójść z nim do specjalisty... jeśli faktycznie jego agresja jest spowodowana rehabilitacją i tym, że na ćwiczeniach jest zmuszany to czegoś, czego nie chce, to może jakiś psycholog pomoże nam to opanować???

Od wczoraj jestem rozbita. Jestem wściekła na siebie, na męża i na Matiego.
Za chwilę znów wracam do Doroty Zawadzkiej i będę próbowała szukać sposobu na tego naszego terrorystę.
Polecam każdemu zajrzenie do książki. Zanim ją przeczytałam myślałam, że wszystkie informacje w niej zawarte są takie oczywiste...jednak wiele mnie w niej zaskoczyło i zaciekawiło.





5 komentarzy:

  1. Ciężki orzech do zgryzienia :( nie mam tego problemu ale podejrzewam co czujesz. . . kilka dni temu czytałam artykuł o Super Niani. Okazalo się że podczas nagran podawano dzieciom leki uspakajajace żeby można było nagrać program. Żeby ludzie widzieli że Super Niania ma podejście. Pani Dorota potwierdziła to że dzieci są na lekach i usprawiedliwiala się mówiąc że to była decyzja reżyserów a rodzice wyrazili zgodę. Bylam w szoku bo na to wyszło że pedagog-psycholog guzik się zna :( :( smutne to jest bo Myslalam że ten program ma pomagac rodzicom a nie zarabiac na emitowanych programach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, to co to za rodzice, którzy wyrazili na to zgodę?? Ehhhh no to pozostaje mi tylko psycholog.

      Usuń
  2. Owszem niektore Jej rady są cenne bo sama je praktykuje ale też nie wiem czy są cenne dla Rodzicow którzy mają bardziej pobudliwe dzieci. Trzymaj się. . . życzę dużo wytrwałości i stoickiego spokoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas bardzo pomaga karny jeż. Praktykujemy też tablice nagród, ale na razie Mati jest trochę za mały więc używam jej dla męża - o dziwo DZIAŁA :) W tej książce daje fajne rady o tym, kiedy w domu ma się pojawić rodzeństwo...ciekawa jestem tylko, czy na naszego to zadziała. Obawiam się troszkę, że będzie bił dzidzię.
      Dzięki...spokój już się kończy, zaczynam czuć bezradność, ale nie poddam się!

      Usuń
  3. Ja sie akurat nie boję tego ze Jula będzie bić bo nigdy tego nie robila i nie robi ale mam inne zmartwienie. Dopiero dobry Miesiac temu odstawilam od piersi, boje się że nie da mi karmic dzidzi. Do tego nikt nie może mnie dotknac, ani ja nikogo. do fryziera Chodze po kryjomu.

    OdpowiedzUsuń