niedziela, 22 września 2013

Erbowe wieści

Przez ten cały ciążowy galimatias, zapomniałam skupić się na głównym temacie tego bloga, czyli na porażeniu.
Leci nam 12 tydzień po wstrzyknięciu botuliny. Pewnie za jakiś czas przestanie on działać, co widać już w niektórych ruchach Mateusza.
Tak jak przypuszczałam, moja euforia, którą okazywałam kilka tyg temu, powoli wygasa, ale i tak jestem zadowolona z tego co osiągnęliśmy.

Przede wszystkim - jest to pierwsza rzecz, która rzuca się w oczy... ręka stała się luźniejsza. Nie jest już tak napięta podczas chodzenia, czy biegania. To ciągnie za sobą kolejny plus, czyli rozluźnienie ramienia, co powoduje że Mateuszowi widać szyję. Do tej pory z tej porażonej strony ta szyja była jakoś mniej widoczna.
Nie unosi już tak wysoko łokcia. Co prawda z tygodnia na tydzień widzę, że to unoszenie troszkę wraca, ale i tak jest lepiej niż było, co jest kolejnym plusem botoksu.
Rotacja zewnętrzna przedramienia jest o wiele lepsza - potrafi obrócić dłoń tak, abym mogła mu coś na niej położyć. Jak na razie jest to ruch trochę pokracznie wyglądający i wykonywany tylko przy zgiętej kończynie (łokieć przy tułowiu), ale sądzę, że z czasem wejdzie w wprawę i wyćwiczy to perfekcyjnie. Nie wiem, czy potrafi to zrobić przy wyprostowanej rączce, gdyż jak proszę, aby wyciągnął do mnie rękę, ostro mnie olewa i idzie się bawić. Poczekam jeszcze trochę.
Widzę, że robi się coraz bardziej świadomy napięcia mięśniowego, dużo powtarza po mnie ruchów, dzięki temu bardzo dużo ćwiczymy w formie zabawy i to działa na naszą korzyść.
Troszkę martwi mnie zakres ruchów ręki za plecami. Oczywiście potrafi wziąć rękę za siebie (co jest ogromnym plusem, bo większość dzieci z porażeniem tego nie umie), ale ruchy są takie sztywne,  nieumiejętne. Mateusz szybko się denerwuje, że mu nie wychodzi i pomaga sobie ręką lewą. Nie jest to jakaś wielka tragedia, ale wiadomo, jako matka chciałabym dążyć do perfekcji w każdym elemencie.

Strasznie odstaje mu łopatką. Obrzydliwie wręcz. Im bliżej łokieć jest tułowia, tym ona bardziej się wysuwa. Widać ją nawet przez ubranie...trudno. Coś kosztem czegoś. Przed botoksem nie odstawała, aż tak bardzo, ale za to nie potrafił wykonać wielu ruchów. Teraz wiele funkcji ręki wraca, ale łopatka odstaję...zdecydowanie wolę ten drugi wariant i staram się tą łopatką w ogóle nie przejmować.
Z resztą w dzisiejszych czasach, co 5 nastolatek ma odstające łopatki od garbienia się i siedzenia przed komputerem, także nikt pewnie tego nie zauważy.

Póki co kręgosłup ma równy, ale staram się to kontrolować, aby zareagować jak najszybciej.
Zaczynam dostrzegać lekką koślawość prawej stópki...albo mi się wydaję. Mam wrażenie, że robi się mu płaskostopie. Bardzo możliwe, ze sobie wkręcam, bo nikt tego nie widzie poza mną i każą mi się puknąć w łeb. Może mają rację, ale to jest silniejsze ode mnie. Mam dni, ze oglądam go dokładnie i szukam różnic między lewą, a prawą stroną ciała. To już jest takie zboczenie i pewnie szybko nie minie.

Tak, czy siak...jestem zadowolona z decyzji. Nie żałuję i uważam, że w naszym przypadku był dobrym posunięciem.
Jeszcze wiele pracy przed nami. Od jutra znów zaczynamy ćwiczenia. Na 7 będziemy chodzi. O zgrozo...nie wiem jak wstanę :)
Dodatkowo 21 listopada odbędzie się pierwsza rozprawa ze szpitalem. Boję się. Nie wiem czego mogę się spodziewać, nie wiem jak zniosę to ja i dzidzia. Rodzina sugeruję mi, abym nie szła, ale ja nie wytrzymam. Muszę tam iść i wysłuchać tego wszystkiego, tych wszystkich kłamstw. Muszę po prostu czuwać i mieć rękę na pulsie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz