niedziela, 1 czerwca 2014

Dzień dziecka

Wczoraj postanowiłam zrobić chłopakom dzień dziecka.
Wyszliśmy z domu już o 9.

Najpierw pojechaliśmy do moich rodziców. Tam czekał na Młodego prezent w postaci wielkiej lawety z wieloma resorakami w środku. Reakcja Mateusza była po prostu bezcenna. Zapowietrzył się i tylko krzyczał "dziekujeeee, dziekuuuuuje". Chyba nie muszę mówić, że dziecka nie było przez kolejną godzinę? Zamknął się w pokoju i nie potrzebował nikogo. Ledwo co wyciągnęliśmy go do Tesco!

Po zakupach dziadkowie zabrali Mateusza do amfiteatru. Odbywały się tam występy przedszkolaków, między innymi mojej bratanicy, więc oni pojechali oglądać małe szkraby, a ja z Michałem wróciłam do domu rodziców.
Mati w amfiteatrze ponoć pierwszy bił brawo swojej kuzynce. Poza tym wiadomo jak to podczas takich występów jest....dzieciaki poprzebierane, stoisko z watą cukrową, balony z helem...dla takiego Matiego to eldorado :) biorąc pod uwagę, że on lgnie do starszych dzieci, a Dominikę (córkę mojego brata) wręcz uwielbia. Zawsze jak się z nią spotka, to potem pół dnia gada, że on chce do "Domemiki" :)

Po powrocie wspólnie zjedliśmy obiad, zapakowałam chłopaków i pojechaliśmy w odwiedziny do mojej chrześnicy Kasi. Powiem Wam, że jak miałam jej kupić prezent na dzień dziecka to po prostu główkowałam pół dnia. Nie wiem, mi się wydaje, że chłopakowi łatwiej coś kupić, jakiś resorak, pistolet i jest po sprawie, a dla dziewczynki to jakaś masakra. Moja nieporadność w tym temacie jest pewnie spowodowana tym, że nie mam córki, nie mam za dużo styczności z dziewczynkami i po prostu nie wiem co taką małą półtoraroczną dziewczynkę ucieszy. Ostatecznie kupiłam lalkę z serii Truskawkowe Ciastko :P Prezent okazał się strzałem w dziesiątkę i teraz już wiem, że mogę kupować kolejne, aby uzbierała się cała seria :)
Oczywiście na Matiego też czekał tam prezent, bo mama Kasi to jego chrzestna. Mati nie był zainteresowany podarunkiem, bo bardziej interesowały go te wszystkie różowo-fioletowe zabawki młodej :) Wizyta bardzo się udała. Mati był grzeczny!!!!!!!! Nie wiem, tak jakby wiedział, że ma do czynienia z młodszym dzieckiem i tak jakby się Kasią opiekował. Naprawdę byłam w szoku, ale jednocześnie duma mnie rozpierała, że ten mój czort umie czasami się zachować.

Od Kasi wyszliśmy o 18. Ja już padałam na ryj i marzyłam tylko o powrocie do domu. Niestety przeliczyłam się. Jak tylko wsiedliśmy do auta, Mati powiedział "Mamo, na plac zabaw, plosieee". No i co? Miałam nie pojechać??? Od razu wymyśliłam plan strategiczny....nie chciałam iść z dwójką sama na ten plac więc zadzwoniłam do wujka Michała i pojechaliśmy na plac obok jego bloku. Wujek zszedł i pomógł mi ogarnąć wszystko.
Po 19 wróciliśmy do domu.

Pewnie się zastanawiacie dlaczego nic nie piszę o Michale?? No, bo nie ma co pisać. Dziecko tylko jadło, spało, śmiało się...niby był, a jakby go w ogóle nie było!!! Jakby to powiedział Mati: "Kofany Mifałek" :)

Dzień naprawdę zaliczam do udanych. Szkoda tylko, że w tym wszystkim zabrakło TATY. Mi byłoby lżej, a i dla Matiego każda minuta z tatą to radość wielka. Trudno. Dziś dla odmiany też jestem cały dzień sama z dziećmi. Nie mam już siły na takie wypady, ale pogoda zapowiada się przyjemna więc szkoda siedzieć w domu.

A Wy co planujecie na dzisiaj? Jakie macie atrakcje dla swoich pociech?? 






A po tak intensywnym dniu, Mati przybił komara jak prawdziwy facet :) Jeszcze mu tylko piwa brakowało :)



PS: Zapomniałam napisać, że ja też dostałam prezent od swoich rodziców :) Ucieszyłam się strasznie, ale trzymałam fason, no bo nie wypada, aby prawie 30 letnia baba skakała pod sufit z radości :P

5 komentarzy:

  1. co to za prezent że chciałaś skakać pod sufit???
    a co do takich intensywnych dni to dobrze robią i mamie i dzieciom. Ktoś kiedyś u mnie na blogu zarzucił mi że młode matki nawet z zwykłego wyjścia na kawę robią wielkie wydarzenie! i miał rację dla nas'' kur domowych'' to jest mega wyczyn i przyjemność a co tam kto tego nie przeżył to nie wie o co biega:P
    A my mieliśmy się lenić ale mieliśmy gości siostra W. przyjechała do nas ale było miło i przyjemnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co to był za prezent?? Karta podarunkowa do Rossmanna :D mała rzecz, a cieszy :)

      Usuń
  2. No to dzień udany tak jak u nas też były prezenty i dla dzieci i dla nas :-) mimo moich 28 lat to się cieszę że rodzice pamiętają o dniu dziecka:-) Lilka dostała zjeżdżalnię a Paulinka top model make up książka do rysowania bo ma na tym punkcie bzika. Postarajcie się o córeczkę a dowiecie się co lubią te księżniczki :-) I nie dodawaj sobie lat prawie 30 lepiej mówić a gdzie tam ta 30 daleko jeszcze mam bzika na tym punkcie i chyba od 30 nie będę urodzin odprawiać he he :-) Pozdrowienia. A ja już lecę szykować wszytko na rehabilitacje bo dziś mamy na 12. Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguś, my się już o córeczkę staraliśmy i wyszedł Michał, także podziękuję :)
      Ja od 30stki zacznę obchodzić tylko imieniny :)

      Usuń