czwartek, 20 września 2012

Dajemy radę :)

Od tego tygodnia, po dwutygodniowej przerwie wróciliśmy na rehabilitację.
Ja wstaję o 5:40. Pierwsze co, to robię sobie kawę, ogarniam się, a potem budzę Matiego.
Czuję się tak podle...on sobie tak smacznie śpi, nie reaguje nawet na hałasy, a ja, bezduszna matka budzę go o 6:20! Serce mnie boli za każdym razem. Na szczęście budzi się z uśmiechem więc moje wyrzuty sumienia są wtedy odrobinę mniejsze.
Szybko się ubieramy, pakuję do torby butle z mlekiem, bo przecież nie ma czasu z rana na cały śniadaniowy ceremoniał i wychodzimy na rehabilitację.
W przychodni jesteśmy o 7. Masaż (20 minut), ćwiczenia (30 minut) i około godziny ósmej pakujemy się do żłobka. Na trasie szpital - żłobek leci butla z mlekiem, ale tylko trochę, bo przecież w żłobku śniadanie. Rozpoczęliśmy taki maraton od wczoraj (bo Mati po chorobie wrócił do żłobka) i będziemy go uprawiać codziennie...od poniedziałku do piątku. Po dwóch dniach stwierdzam, że na razie jest dobrze, choć nie wiem co będzie potem. Przecież zima zbliża się wielkimi krokami... :/

Wczoraj trochę się zdenerwowałam, bo zlikwidowali Mateuszowi zabiegi fizykoterapii (galwanizacja, elektrostymulacja) które powinien mieć jeszcze po ćwiczeniach. Tłumaczą to tym, że stan rączki młodego jest tak dobry, że nie trzeba już męczyć go prądami. Kurcze, powinnam się cieszyć, że są już niepotrzebne, ale z drugiej strony mam takie myśli, że może jednak za szybko z nich zrezygnowali, że może jeszcze coś one pomogą?? Ehhh... mam mieszane uczucia. No, ale nie chcę być mądrzejsza od lekarz. Skoro tak zadecydowali, to chyba mają rację. 

1 komentarz:

  1. Nie martw się! Jeśli już wycofali część zajęć rehabilitacyjnych, to tylko się cieszyć!!! I mieć zaufanie, choć wiem, że to jest chyba najtrudniejsze.
    Co do budzenia... My naszą Zetkę budzimy tak samo...żeby tata mógł ją zawieźć do przedszkola... :-)
    I... Podziwiam Cię, że jesteś pełna sił! Ja ostatnio raczej stękam... Z ich braku ;-)

    OdpowiedzUsuń