Ostatnio jakoś brak mi chęci, weny, siły...no wszystkiego mi brak.
Podupadam troszkę na zdrowiu, biegam po lekarzach, wykonuje badania, a wszyscy wiedzą, że każda styczność z NFZ to nerwówka murowana :)
No, a w międzyczasie jeszcze trzeba się dziećmi zająć, bo mężulek oczywiście znów wyjechał więc wszystko na mojej głowie.
Każdego ranka odbywa się walka z Mateuszem o pójście do przedszkola. Jezu, dobudzić go to jakiś cud świata! Ostatnio zapaliłam mu bezczelnie światło, a ten zarzucił na twarz poduszkę i spał dalej w najlepsze.
Przy kolejnym podejściu spod poduszki wyłonił się wrzask: Nieeeeeeeeeee! idź stąd! nigdzie nie idę!
O masakraaaaaaaaaa, ja nie wiem co to będzie w gimnazjum :D No, ale to ewidentnie odziedziczył po tatusiu, bo tatuś to jakby mógł spałby pół dnia, a nawet więcej.
Jak już uda się go ogarnąć to biegiem z dwójką cisnę do przedszkola, tam jest lament, że on nie chce jednak wchodzić do sali, bo on jest za malutki, że on idzie do pracy i tak w koło Macieju codziennie :)
Po przedszkolu, chodzimy na spacer, a dwa dni w tygodniu uczęszczamy na rehabilitację.
Tam to on się tak wyszaleje, że jak wracamy do domu to prawie zasypia w aucie. Choć ostatnio strzelał fochy, że on nie chce, że on sobie usiądzie, a mamusia niech ćwiczy! Jezu...ja nie mam czasami siły powieką ruszyć, a co dopiero ćwiczyć takie wygibasy.
Apropo rehabilitacji, to zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami lampy BIOPTRON.
Jest to taka lampa, która świeci na żółto i stosuje się ją przy różnego rodzaju schodzeniach skórno mięśniowych. Przy porażeniu splotu oczywiście też. Niestety jest dość droga, u nas w mieście niedostępna więc mieliśmy z nią styczność tylko i wyłącznie w Dziekanowie Leśnym na turnusach rehabilitacyjnych. No! a teraz mamy ją w domu i normalnie można powiedzieć, że mamy w domu prawdziwy Dziakanów :)
Rehabilitantów mamy na miejscu, hydroterapię robimy w jakuzzi i dodatkowo chodzimy na basen, no i jeszcze dochodzi naświetlanie lampą :)
Co prawda historia jej otrzymania nie jest miła, bo dostaliśmy ją w spadku po zmarłym ojcu przyjaciela mojego taty, no ale jak to się mówi...darowanemu koniowi...
Chciałam zapłacić, ale absolutnie się nie zgodzili, chcieli dać ją Mateuszkowi w prezencie więc nie pozostało mi nic innego, jak przyjąć podarunek :)
Wczoraj byliśmy na wizycie kontrolnej u neurologa. Pani doktor jest zachwycona postępami, nazwała mnie "mamą bohaterką' i powiedziała, że odniosłam wspaniały sukces :D Podbudowałam się! usłyszeć takie coś, to dla mnie coś wspaniałego. Na kolejną wizytę mamy przyjść dopiero za rok :)
A co u Miśka? No Misiek rośnie jak na drożdżach. Ma 7,5 miesiąca, 75 cm i waży trochę ponad 9 kg. Mały pultasek z niego. Zębów jeszcze brak, ale już dają popalić, bo nasze nocki są koszmarem :D
Siedzieć jeszcze nie chce, ale mało mu brakuje. Podnosi się do raczkowania, ale chyba tyłek mu ciąży, bo szybko traci siłę. Za to czołga się po całej chacie i upodobał sobie wszystkie kable :)
Ostatnio troszkę chorował i musiałam podawać mu antybiotyk. a to dopiero początek ... :/
I tak leci dzień za dniem. Wrzesień minął mi w ekspresowym tempie. Nie obejrzymy się i będą Święta.
Na koniec kilka aktualnych zdjęć, bo tak jakoś ostatnio nic nie dodawałam.
Czekam na brata |
Na placu zabaw |
Rehabilitacja pełną parą |
W domu również się rehabilitujemy |
A ja znów czekam na brata :) |
Ale chłopaki rosną!
OdpowiedzUsuńA przy lampie się uśmiechnęłam, bo mimo wszystko prezent wspaniały, a skoro matka taka bohaterka, to tym bardziej ! <3
Silna z Cibie kobitka :) Trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńDajesz radę kobieto! Tylko podziwiać :) A Misiek to kopia Matiego! Normalnie skóra zdjęta!
OdpowiedzUsuń:) No proszę jaki wiadomości matka bohaterka bo ot o chodzi żeby się nie poddawać a jak widac na zdjęciu Mały trafia do kosza to serce rośnie, że potrafi nie???;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie Twoje dzieciaczki są bardzo do siebie podobne. Lampa super sprawdzałam ceny nowa kosztuje straszne pieniądze. Tylko korzystaj z niej. Tak bohaterko dbaj też o siebie ostro a ten NFZ to istna masakra.Powodzenia
OdpowiedzUsuń