wtorek, 23 września 2014

Udało się!

Urodziny się odbyły :)
Nie przeszkodziły nam żadne choroby, czy inne szpitale :)

Wczoraj punktualnie o 17 rozpoczęliśmy zabawę. Całe szczęście właściciele placu zabaw pozwolili mi za tę samą zaliczkę przełożyć termin imprezy, gorzej było już z tortem. Był zamówiony, zaliczka zapłacona, ale go nie odebraliśmy, bo nie było sensu. Wiedząc, że w tamtej cukierni jestem już spalona, wczoraj poszłam do innej i kupiłam malutki torcik, taki symboliczny, aby po prostu był.



Mateusz, gdy tylko wszedł do środka zrobił oczy jak 5 zł! Sala wystrojona, stoły nakryte, dla niego przygotowany specjalny tron. To było mało ważne...najważniejsze były kulki, tory przeszkód itp itd. Od razu pobiegł się bawić. Bałam się, że jak będą przychodzić goście to nie będzie chciał stamtąd wyjść, ale się miło zaskoczyłam. Jak tylko go wołałam, przybiegał witał się, przyjmował prezent, dawał buziaka i uciekał z powrotem.
Najważniejszym i chyba najbardziej wzruszającym momentem było spotkanie z Maciusiem. Słuchajcie, łzy się do oczu cisnęły. Jak się chłopaki zobaczyli to po prostu oniemieli. Maciek stał z otwartą i ucieszoną buzią, a Mateusz?? Mateusz po prostu rzucił się na niego, przytulił się tak mocno, że Maciek nie mógł się ruszyć. Boże oni mają 3 lata, nie widzieli się 2 miesiące, a przywitali się jakby znali się od 20 lat i spotkali po 10! Szok...po prostu szok. Oczywiście potem już tylko Maciek się liczył, z Maćkiem się bawił, z Maćkiem dmuchał świeczkę, koło Maćka siedział, z Maćkiem szedł siku i najlepiej z Maćkiem poszedłby do domu!


Ja sobie odpoczęłam. Dziećmi zajmowała się animatorka. Swoją drogą, byłam na kilku już takich imprezach i stwierdzam, że pani animatorka naprawdę się spisała. Wymyślała dzieciakom różne zabawy, cały czas czuwała nad bezpieczeństwem. Fakt, mieliśmy sporo szczęścia, bo w związku z tym, że był to poniedziałek, nie było nikogo z zewnątrz, mieliśmy całą sale dla siebie, co też wpływało na plus.
My w naszej części mieliśmy monitory, na których widzieliśmy maluchy więc nie trzeba było ciągle stać i obserwować. No rewelacja! Polecam wszystkim takie rozwiązanie. Fakt, jest to troszkę kosztowne, szczególnie jak zaproszonych dzieci jest dużo, ale u nas było tych dzieciaków 7-8 i naprawdę cenowo wyszło całkiem sympatycznie. Podobną kasę wydałabym robiąc w domu, a i bałaganu tyle i latania, że ho, ho.
Także polecam każdemu.

Oczywiście, aparat podłączyłam do ładowania i zapomniałam go wziąć....cała ja :)
Zrobiłam, aż JEDNO zdjęcie hehehe, ale wiem, że inni robili więc jest szansa, że jakieś pamiątki się uchowają.
Mateusz przyjechał do dom padnięty, ale od razu wziął się za rozpakowywanie prezentów i ostatecznie padł o 22 na podłodze :)

Urodziny uważam za udane i mam nadzieję, że za rok już nic nam nie przeszkodzi w wyprawieniu ich o czasie!


3 komentarze:

  1. Super ze ma takiego przyjaciela :) oczami wyobraźni Widzialam ich :) Ciesze się że urodziny udały się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny pomysł z takimi urodzinkami ''na kulkach'' ciesze się ze impreza się udała":*

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze że dieciaki i solenizant zadowolony. To są dobre urodzinki bez bałaganu. Jeszcze raz Sto lat. :-)

    OdpowiedzUsuń