O tak! Uwielbiam Walentynki...
Okazywanie uczuć na pokaz, kupowanie kwiatków, prezentów, wychodzenie do restauracji...
Jak ktoś lubi - proszę bardzo, ale dla mnie 14 luty to normalny dzień w roku.
Tegoroczny też taki był. Rano pobudka, Mati - kierunek żłobek, bo przecież dzień bez Maćka jest dniem straconym, mąż w pracy, ja wyskoczyłam gdzieś na spacer, do sklepu. Po południu wrócili chłopaki, obiad, zabawy, kąpiel, spanie...no i właśnie tutaj zaczynają się schody.
Noooo, bo skoro walentynki, to wieczór we dwoje miał być (czyt. kładziemy się do wyra i po prostu leżymy i gadamy o dupie Maryny) Taaaaa. Do łóżka położyliśmy się o 23.14, ledwo co zdążyliśmy wkręcić się w jakiś film i dokładnie o 23.40 usłyszeliśmy tupot małych stóp. Wchodzi z impetem...
- MAMA??? Jesteś???
- Jestem Skarbie, chodź.
Położył się między nami. Zasnęliśmy.
Obudziłam się około 2 w nocy. Obudziłam się tylko dlatego, że spadałam z łóżka! Gdyby głowa i klatka piersiowa nie zatrzymały się na komodzie obok łóżka zleciałabym na bank. Podniosłam się, patrzę w swoje lewo i co widzę? Rozwalone dwa klony, z czego ten mniejszy zajmuje dwa razy więcej miejsca, bo leży w poprzek i stopy wciska ojcu w oczy. Na mnie napierał głową. Spróbowałam jaśnie pana przełożyć, to przebudził się z bulwersem i rozwalił jeszcze bardziej. Jakoś udało mi się go namówić, aby położył się normalnie, wtulił się we mnie i zasnął. Po jakiś 30 minutach zdrętwiała mi ręka, potem musiałam do toalety...boże to był koszmar.
Wstałam poobijana, niewyspana, zła, zła, zła i jeszcze troszkę zła. Całkiem w dechę ta moja noc walentynkowa!!! Upojna wręcz :)
A co słychać u mojego mniejszego szkraba?
Otóż, jeszcze nie pojawił się na świecie, a już daje mi w niektóre noce popalić. Najgorsza była noc z poniedziałku na wtorek. Skurcze rozpoczęły się jakoś po północy. Najpierw co 15 minut, potem 12, 7, 5 minut... około 4 zaczęłam się zbierać na porodówkę :P 4:40 ostatni skurcz i jak ręką odjął. Minęło wszystko.
W czwartek byłam u ginekologa.
Michał waży 3200 g, także jest malutki. O wiele mniejszy niż Mateusz.
Termin cesarki, który był planowany 25 lutego został odwołany. Postanowiliśmy czekać jak zacznie się samoistnie. Dostałam na wszelki wypadek skierowanie do szpitala. To tak w razie "w" jakbym trafiła na dzień, gdy nie będzie mojego lekarza prowadzącego. Wtedy pokazuję skierowanie i od razu mnie tną. Natomiast jeśli trafię na dyżur mojego lekarza to......... to postanowiliśmy wspólnie, że podejmujemy próbę porodu naturalnego i przy ewentualnych komplikacjach - cięcie.
W rodzinie każdy jest w szoku, że zgodziłam się na taki układ...sama się sobie dziwię, ale ja naprawdę ufam mojemu lekarzowi. Jestem pewna, że on nie da nam zrobić krzywdy i jeśli tylko uda się, aby był przy mnie, spróbuję!
Także pozostaje mi czekać na rozwój sytuacji...a jak wiadomo to czekanie jest najgorsze :)
Wow, gratuluję podjęcia tej na pewno trudnej decyzji :)
OdpowiedzUsuńBędę za Was trzymała kciuki :)
A co do Walentynek, to tak po cichu powiem, ze nie jest to dzień jak każdy inny, tylko jest to dzień wielkiego narzekania, jakie to walentynki są złeee :P
No decyzja była trudna, w sumie nadal jest to dla mnie trudne, bo nie wiem jak to będzie jak trafię na porodówkę. Czy strach mnie nie sparaliżuje?
UsuńA z Walentynkami, to masz rację chyba. Ja tak zauważyłam, że odkąd mam dom, rodzinę, to ten cały przepych miłości mnie drażni, a przecież sama jak byłam nastolatką to czekałam tylko na jakiś prezencik, czy też walentynkę w skrzynce :)
Dla Mnie ten dzień tez był jak każdy inny. Fakt, w tym dniu wypilam lampke wina i grzecznie poszliśmy spac :) Ja miałam umowiona cesarke,ale bardzo dużo się napracowalam i dwa dni predzej wziely mnie bole. Mialam skierowanie ale i tak 15 godzin się meczylam a dopiero później cc. Byly Andrzejki i lekarzom się nie spieszylo.
OdpowiedzUsuńNo i ja właśnie nie rozumiem...jak można dać się kobiecie męczyć 15 godzin?? Ok, 5-6 godzin, ale kurde 15?? po takim czasie to nawet jakby poród się rozkręcił to jak znaleźć siłę na urodzenie? ehh
Usuńno to teraz pozostaje trzymać kciuki żeby wszystko sprawnie poszło i żeby udało się urodzić normalnie bez komplikacji :) I zobaczysz tak będzie ważne ze ufasz lekarzowi i że on jest dla Ciebie autorytetem resztę zrobi natura no i oczywiście Ty:*
OdpowiedzUsuńUfam lekarzowi, ufam sobie i wierzę, że wszystko będzie dobrze!!!!
UsuńDzięki za wsparcie :*
Mogę, mogę ? :D Gratuluję!!! :D :*
OdpowiedzUsuń