niedziela, 16 lutego 2014

Sralentynki :)

O tak! Uwielbiam Walentynki...
Okazywanie uczuć na pokaz, kupowanie kwiatków, prezentów, wychodzenie do restauracji...
Jak ktoś lubi - proszę bardzo, ale dla mnie 14 luty to normalny dzień w roku.
Tegoroczny też taki był. Rano pobudka, Mati - kierunek żłobek, bo przecież dzień bez Maćka jest dniem straconym, mąż w pracy, ja wyskoczyłam gdzieś na spacer, do sklepu. Po południu wrócili chłopaki, obiad, zabawy, kąpiel, spanie...no i właśnie tutaj zaczynają się schody.
Noooo, bo skoro walentynki, to wieczór we dwoje miał być (czyt. kładziemy się do wyra i po prostu leżymy i gadamy o dupie Maryny) Taaaaa. Do łóżka położyliśmy się o 23.14, ledwo co zdążyliśmy wkręcić się w jakiś film i dokładnie o 23.40 usłyszeliśmy tupot małych stóp. Wchodzi z impetem...
- MAMA??? Jesteś???
- Jestem Skarbie, chodź.

Położył się między nami. Zasnęliśmy.
Obudziłam się około 2 w nocy. Obudziłam się tylko dlatego, że spadałam z łóżka! Gdyby głowa i klatka piersiowa nie zatrzymały się na komodzie obok łóżka zleciałabym na bank. Podniosłam się, patrzę w swoje lewo i co widzę? Rozwalone dwa klony, z czego ten mniejszy zajmuje dwa razy więcej miejsca, bo leży w poprzek i stopy wciska ojcu w oczy. Na mnie napierał głową. Spróbowałam jaśnie pana przełożyć, to przebudził się z bulwersem i rozwalił jeszcze bardziej. Jakoś udało mi się go namówić, aby położył się normalnie, wtulił się we mnie i zasnął. Po jakiś 30 minutach zdrętwiała mi ręka, potem musiałam do toalety...boże to był koszmar.
Wstałam poobijana, niewyspana, zła, zła, zła i jeszcze troszkę zła. Całkiem w dechę ta moja noc walentynkowa!!! Upojna wręcz :)


A co słychać u mojego mniejszego szkraba?
Otóż, jeszcze nie pojawił się na świecie, a już daje mi w niektóre noce popalić. Najgorsza była noc z poniedziałku na wtorek. Skurcze rozpoczęły się jakoś po północy. Najpierw co 15 minut, potem 12, 7, 5 minut... około 4 zaczęłam się zbierać na porodówkę :P 4:40 ostatni skurcz i jak ręką odjął. Minęło wszystko.
W czwartek byłam u ginekologa.
Michał waży 3200 g, także jest malutki. O wiele mniejszy niż Mateusz.
Termin cesarki, który był planowany 25 lutego został odwołany. Postanowiliśmy czekać jak zacznie się samoistnie. Dostałam na wszelki wypadek skierowanie do szpitala. To tak w razie "w" jakbym trafiła na dzień, gdy nie będzie mojego lekarza prowadzącego. Wtedy pokazuję skierowanie i od razu mnie tną. Natomiast jeśli trafię na dyżur mojego lekarza to......... to postanowiliśmy wspólnie, że podejmujemy próbę porodu naturalnego i przy ewentualnych komplikacjach - cięcie.
W rodzinie każdy jest w szoku, że zgodziłam się na taki układ...sama się sobie dziwię, ale ja naprawdę ufam mojemu lekarzowi. Jestem pewna, że on nie da nam zrobić krzywdy i jeśli tylko uda się, aby był przy mnie, spróbuję!
Także pozostaje mi czekać na rozwój sytuacji...a jak wiadomo to czekanie jest najgorsze :)


7 komentarzy:

  1. Wow, gratuluję podjęcia tej na pewno trudnej decyzji :)
    Będę za Was trzymała kciuki :)

    A co do Walentynek, to tak po cichu powiem, ze nie jest to dzień jak każdy inny, tylko jest to dzień wielkiego narzekania, jakie to walentynki są złeee :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No decyzja była trudna, w sumie nadal jest to dla mnie trudne, bo nie wiem jak to będzie jak trafię na porodówkę. Czy strach mnie nie sparaliżuje?
      A z Walentynkami, to masz rację chyba. Ja tak zauważyłam, że odkąd mam dom, rodzinę, to ten cały przepych miłości mnie drażni, a przecież sama jak byłam nastolatką to czekałam tylko na jakiś prezencik, czy też walentynkę w skrzynce :)

      Usuń
  2. Dla Mnie ten dzień tez był jak każdy inny. Fakt, w tym dniu wypilam lampke wina i grzecznie poszliśmy spac :) Ja miałam umowiona cesarke,ale bardzo dużo się napracowalam i dwa dni predzej wziely mnie bole. Mialam skierowanie ale i tak 15 godzin się meczylam a dopiero później cc. Byly Andrzejki i lekarzom się nie spieszylo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ja właśnie nie rozumiem...jak można dać się kobiecie męczyć 15 godzin?? Ok, 5-6 godzin, ale kurde 15?? po takim czasie to nawet jakby poród się rozkręcił to jak znaleźć siłę na urodzenie? ehh

      Usuń
  3. no to teraz pozostaje trzymać kciuki żeby wszystko sprawnie poszło i żeby udało się urodzić normalnie bez komplikacji :) I zobaczysz tak będzie ważne ze ufasz lekarzowi i że on jest dla Ciebie autorytetem resztę zrobi natura no i oczywiście Ty:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufam lekarzowi, ufam sobie i wierzę, że wszystko będzie dobrze!!!!
      Dzięki za wsparcie :*

      Usuń
  4. Mogę, mogę ? :D Gratuluję!!! :D :*

    OdpowiedzUsuń