Dziś tak na szybko....
Właśnie mija trzeci tydzień odkąd poszłam do pracy.
Nowej pracy.
Na początku miałam problem z wdrożeniem się, bo jakby nie patrzeć troszkę w domu siedziałam, ale ostatecznie szybko się ogarnęłam.
Praca fajna, choć sporo rzeczy do nauki. Związana raczej z moimi studiami, więc jak to mówią 5 lat nauki nie poszło na marne :) Pracuję w sklepie medycznym.
Znajome w pracy bardzo sympatyczne i cierpliwe. Dobrze mnie uczą i nie krzyczą jak setny raz zapytam o to samo :)
Dni mijają tak szybko...wychodzimy z domu po 7, wracamy przed 17...ledwo się zakręcę i już kąpiel. Nie mam nawet kiedy nacieszyć się dziećmi.
Zostają weekendy, które są hardcorowe, bo moi synowie nie należą do spokojnych.
Ostatnio zostałam sama z Michałem, a mąż zabrał Matiego na spacer. nie było ich pół dnia. Dotarło wtedy do mnie, jak przy jednym dziecku jest cicho, spokojnie....jest czas na kawe, ciastko i nawet można rzucić okiem na serial :) nudny straszne!!!!....Mateusz wrócił i od razu poczułam się lepiej :) gwar, rozpierducha, krzyki, płacze....TO JEST TO :D haha
Reasumując....to podoba mi się moje nowe życie "na wariackich papierach!".
Mimo, że przychodzę do domu zmęczona, w domu sajgon, jeszcze trzeba z Matim puzzle poukładać po raz milion tysięczny, to i tak jestem zadowolona :)
Zastanawiam się tylko, gdzie w tym wszystkim znajdę czas na rehabilitację??????
Z kolejnych fajnych wieści...Michał chodzi! W końcu mała klucha się ruszyła :) Dalej ma ksywę kaskadera, bo to co wyprawia jest nie do opisania. Z najnowszych wypadków jakie odnotowaliśmy w minionym tygodniu była wbita główka od gwoździa w palec u ręki. Nie pytajcie jak to się stało....Mati brał w tym czynny udział i tyle powinno Wam wystarczyć.
gratuluje pracy:) zazdroszcze;*
OdpowiedzUsuńSuper, że udało Ci się z pracą. Ja nadal szukam, choć nie powinnam na swoją narzekać, ale po 11 latach w tej samej firmie potrzebuje świeżego powietrza, nowej perspektywy i nowych znajomości, choć na to ostatnie nie mogę narzekać.
OdpowiedzUsuńNiestety, życie ludzi pracujących jest ograniczone do minimum, ja przy jednym dziecku chodzę spać po północy to przy dwójce, chyba bym wymiękła.