poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Katar, kaszel i takie tam.

Dawno nie chorowaliśmy.
Całe półtora miecha bez smarkania! Jak na Michała, to baaardzo dużo.

Wiedziałam, czułam wręcz, że po szczepieniu MMR będzie jazda.
Szczepiliśmy się 1 kwietnia. Ja, mądra matka tydzień po szczepieniu trzymałam dziecko w domu, aby czegoś nie złapał.
No! i tak oto na 10 dobę po szczepieniu (gdzie już zapomniałam, że owe szczepienie było) wystąpiła gorączka. Trwała dwie doby. Oczywiście ja tłumaczyłam to ZĘBAMI :P No bo co innego? :)
Gorączka trwała dwie doby, po czym zniknęła i nagle pojawiła się wysypka. Normalnie wyglądał jakby miał różyczkę! Wtedy przypomniałam sobie o szczepieniu :)
Poleciałam do lekarza, no i moje przypuszczenia się potwierdziły. Różyczka poszczepienna. Miałam z tym nic nie robić - samo przejdzie. No i przeszło po trzech dniach, a zaraz po tym rozpoczął się katar i kasze.
Od piątku walczę syropem z cebuli, inhalacjami, bo obiecałam sobie, że nie będzie kolejnego antybiotyku! Ileż można???
Dziś poszłam do pediatry, aby go osłuchała, no i terapia domowa działa! :D osłuchowo czysto. Mam dalej leczyć go domowymi sposobami. Mam nadzieję, że wygramy tę walkę :)


2 komentarze: