wtorek, 1 stycznia 2013

Nadrabiamy!

Trochę mnie nie było.
Przy okazji WSZYSTKIEGO DOBREGO W NOWYM ROKU DLA WSZYSTKICH!!

Okres Świąt okazał się tak intensywny, że nie było kiedy zajrzeć. To znaczy...zajrzeć było kiedy, ale nie było kiedy napisać cokolwiek.

Przerwę świąteczną uważam za jak najbardziej udaną. Cały tydzień mąż był z nami - CUDOWNIE. Wychodził z Mateuszem na spacery, generalnie bardzo się chłopaki zżyli przez ten czas. Tak się wzięli zżyli, że teraz jest szał na tatę. Tata ma kąpać, ubierać, dać syropek, dać kropelki do nosa, tata ma trzymać na rękach. Mały niewdzięcznik! To ja poświęciłam swoje krocze, aby mógł wyjść na ten "cudny" świat, poświęciłam swoje piersi, aby był najedzony (no, ok nie był najedzony!ale cycki poświęciłam :)) a ten mnie teraz odpycha?? No to zobaczymy jutro, jak tatuś zniknie na cały dzień. No zobaczymy małego cwaniaczka, co wtedy zrobi :)

Wigilię spędziliśmy u moich rodziców, resztę świąt u teściów. Jednak dopiero jak wróciliśmy do domu poczuliśmy się najlepiej. Nie ma to jak swoje 4 kąty i własny bajzel :)

Sylwester?? Bez szału. Zasnęłam o 23 :) Mąż mnie przebudził chwilę przed północą...szybkie życzenia i dalej w kimono, ale zasnąć nie mogłam, bo jacyś debile (inaczej ich nazwać nie można) napierdzielali fajerwerkami prawie do 1 w nocy!Zaczęłam się zastanawiać czy ja żyję w dobrej strefie czasowej, bo mieszkamy w jednym mieście, a niektórzy przywitali nowy rok już w południe, inni przed 20stą, a jeszcze inni grubo po północy. No nie kumam tych wszystkich ludzi, którzy się jarają petardami puszczanymi poza godziną "zero". Może jestem jakaś inna, ale oni mnie wręcz irytują i jakbym mogła to bym znalazła jednego z drugim i im.... ehhh No Stresss Kaśka!
Na rok mam spokój :)

Jutro powrót do rzeczywistości...budzik zadzwoni o 5.50! Śniadanko, ubieranie (oczywiście z wielkiem rykiem, bo nie robi tego tatuś) i idziemy na rehabilitację. Tam pewnie znów ryk (dla odmiany), no i potem żłobek. A ja? ja znów wrócę do domu i będę siedzieć. A miało być kurde tak pięknie! Mieli zadzwonić z tej pracy i oznajmić mi, że mnie zatrudniają. Niestety tego nie zrobili i dalej jestem bezrobotna. Nie mam już sił szukać pracy. Doszłam do wniosku, że sama się kiedyś znajdzie. Nie mam cierpliwości i zapas nadziei też mi się już wyczerpał. Daję na luz... może stara zasada ze studiów się sprawdzi..."Miej wyjeb..., a będzie Ci dane" :)

8 komentarzy:

  1. Szkoda, ze nie wyszło z pracą, ale nie poddawaj się :) Moje kciuki masz ciągle zapewnione :)
    Nasz sylwester podobnie :D Ledwo dotrzymałam do północy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, szkoda...poddać to się nie poddam, ale już przestanę być taka "napalona" hehe Trzymaj Kochana kciuki, jak nie uda się z pracą to może z czymś innym :)

      Usuń
    2. Za takie rzeczy to ja trzymam kciuki nawet podwójnie :) :*

      Usuń
  2. z TYM CZYMŚ INNYM na bank się uda i ten rok ...hm.. no no będzie ciekawy dla Ciebie.
    Trzymam mocno kciuki, wiesz to Bejbe ej :P !!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem ej :P
      Oj będzie ciekawie...będzie :) Kurde...strasznie jestem podekscytowana tym nowym rokiem :)

      Usuń
  3. oj, Kaśka chyba zapomniałaś jak głośno bywało na studenckich imprezach..;p
    chociaż fakt, niektórzy od listopada witają Nowy Rok i rzeczywiście mi też działa to na nerwy.:|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już mi się zapomniało, jak to było :p
      A pamiętasz Sylwester 2008/2009? Jak ryczałyśmy w wc?
      Wtedy to mi jakoś te fajerwerki nie przeszkadzały...starzeję się chyba :)

      Usuń
  4. tego Sylwestra nigdy nie zapomnę! ;p

    OdpowiedzUsuń