Od ponad miesiąca walczę z mężem o stół. Pisząc walczę, mam oczywiście na myśli smęcenie i marudzenie po kilka razy dziennie, jak to mnie już wkurza nasza ława. Jest za niska, aby coś zjeść trzeba się nachylić. Matiemu najpierw służyła za pchacz, teraz notorycznie na nią wchodzi, wszystko z niej zrzuca! Nerwicy można dostać.
Postawiłam w listopadzie warunek - będzie stół, będzie Wigilia, bez stołu nic nie zrobię. No to się nasłuchałam, że NIE...bo NIE...bla, bla, bla.
Nagle, w zeszłym tygodniu, męża olśniło. Zapragnął stołu. Spoko, pojechaliśmy po sklepach meblowych. Duży, fajny wybór, ale królewiczowi nie przypasowała żadna tapicerka. No, a wymiana tapicerki to około 6 tygodni czekania, także realizacja zamówienia dopiero po nowym roku.
Jedynym wyjściem, aby mieć stół od ręki, było wzięcie kompletu który jest akurat na sklepie. Mi podobało się kilka tapicerek...ale Pan i Władca wybrzydzał...."ta nie pasuje, do wystroju", "ta za jasna". Wróciłam do domu poirytowana. Wiedziałam już, że tę sprawę muszę załatwić sama.
No i załatwiłam. Wczoraj poszłam do Black Red White i znalazłam piękny stół z 6 krzesłami, tapicerka ładna, PASUJĄCA DO WYSTROJU(!!!), dostępny od ręki. Decyzję podjęłam natychmiast, ale wiadomo, najpierw szybki telefon do męża, aby ją z nim "uzgodnić" :)
Przywiozą go jutro rano...jestem z siebie dumna. Kolejny raz dopięłam swego :)
Twoja historia przypomina trcohę nasze kupowanie stołu ;) jedliśmy przy ławie - choć nawet nie wiem czy możnabyłoby to tak nazwać w końcu po 4 miesiącach myślenia i gadania, że tak się nie da udało się kupić stół i krzesła :)
OdpowiedzUsuńGratuluję dopięcia sprawy ;)
Oj pamiętam czasy ławy :) U nas po prostu wyjazd i mieszkanie służbowe zniwelowały jakiekolwiek spory meblowe, na szczęście.
OdpowiedzUsuńAle czytając Twoją historię, mam wrażenie, że tak jest w niejednej dziedzinie życia w relacj On-ja ;)