wtorek, 14 maja 2013

O botoxie słów kilka

Jak już pisałam, Mateuszowi został zalecony botox, a dokładnie wstrzyknięcie go do mięśnia podłopatkowego. Botox działa na mięśnie rozluźniająco. W przypadku porażenia splotu ramiennego, wstrzykuje się go w mięśnie w których występuje przykurcz, aby zmniejszyć ich napięcie. Po takim zabiegu botox zaczyna działać mniej więcej na trzecią dobę i może to trwać nawet do 4 miesięcy. W tym czasie (szczególnie w pierwszych tygodniach) potrzebna jest bardzo dobra rehabilitacja, aby wzmocnić mięśnie przeciwstawne do tego w który wystąpił przykurcz. Po tym jak botox przestanie działać, mięsień wraca do stanu przed wstrzyknięciem. Także wszystko zależy od rehabilitacji. Jeśli była przeprowadzona sumiennie i dobrze, siła mięśniowa w całej kończynie wyrówna się z napięciem mięśnia podłopatkowego i Mati uzyska prawie max sprawność, lub - to ten gorszy scenariusz - rehabilitacja nie przyniesie rezultatów i stan ręki nie poprawi się w ogóle.
Tak, czy siak, nie zaszkodzę mu, mogę jedynie pomóc, stąd moja decyzja, że zabieg wykonamy.
Koszt takiej imprezy? Spory, jednak nie spowodował u nas palpitacji serca :)

Teoretycznie wygląda to pięknie, jednak, jak to u nas w kraju bywa, gorzej z praktyką.

W dniu zapisu na listę do zabiegu, powiedziano mi, że ktoś do mnie zadzwoni i poinformuje o terminie. Po chwili od razu dodano "ale na pewno to nie będzie teraz". Ok, pomyślałam sobie, że pewnie za miesiąc, może dwa, bo dużo dzieci jest na liście. Wróciliśmy do domu...minął miesiąc. Oczywiście nikt do mnie nie zadzwonił, więc to ja postanowiłam zadzwonić. Okazało się to problemem, bo nie wiedziałam gdzie mam dzwonić!!!! Czy do fundacji, która organizowała konsultacje, czy do szpitala, gdzie zabieg się odbędzie?? Zadzwoniłam tu i tu. Wszędzie odsyłali z kwitkiem. Odpuściłam. Zadzwoniłam za kolejny miesiąc, znów to samo. Minął kolejny miesiąc więc znów postanowiłam się przypomnieć. No i wtedy nastąpiło z ich strony olśnienie, że ja powinnam się skontaktować z taką jedną panią doktor, że ona na pewno wszystko wie. Spoko, zadzwoniłam, przedstawiłam się, mówię o co chodzi.... i nagle słyszę: "Ale to jest niemożliwe, bo my do wszystkich rodziców dzwoniliśmy w sprawie botoxu. Ostatnia tura wstrzyknięcia odbyła się w zeszłym tygodniu".
............................... że co proszę?????? W zeszłym tygodniu??? i jeszcze miała czelność mówić, że na pewno do mnie dzwonili!! Jak ja od 4 miesięcy telefon w gaciach noszę, aby nie przegapić jakiegokolwiek połączenia! Spokojnie, wyjaśniłam jej, że nikt do mnie nie dzwonił i, że proszę o sprawdzenie, dlaczego tak się stało. No i sprawdziła...."zawieruszyły się Mateuszka papiery, bardzo przepraszam, bardzo mi przykro"................................ w tym momencie para z uszu już mi leciała, ale starałam się zachować spokój. Pytam więc co dalej? co teraz? co z moim pominiętym dzieckiem???
Musimy czekać!!! nie no ku*wa, spoko...czekałam już prawie 5 miesięcy, kolejne miesiące nie zrobią na mnie żadnego wrażenia!!
Największym problemem jest to, że jedna ampułka botoxu jest dzielona na trzy. Więc jeśli nie uzbiera się trójka dzieci, zabieg się nie odbędzie. Gdyby można było robić to pojedynczo, to w każdej chwili mogłabym tam jechać.
Jak wtedy dzwoniłam, Mateusz był jedyny na liście i musimy czekać, jak dojdą jeszcze dwie osoby, a pewnie dopiero na konsultacji, która odbędzie się 15 czerwca, profesor osoby do zabiegu.
Także jak dobrze pójdzie, na przełomie czerwca i lipca Mateusz będzie mieć zabieg...ale i tak będę dzwonić się przypominać, bo w tym kraju jak nie zawalczysz o swoje, to gówno masz :)

1 komentarz:

  1. No zwątpiłam, służba zdrowia :/ Trzymam kciuki, żeby teraz już wszystko poszło zgodnie z planem...

    OdpowiedzUsuń